wtorek, 23 grudnia 2014

Ciemność ósma.

Bóg nigdy nie mruga. On patrzy, a kiedy jest nam naprawdę źle zaczyna działać. Czasem tego nie dostrzegamy, ale jestem pewna, że On nas wspomaga.
Był w każdej sekundzie mojego życia, ale najbardziej czułam Go, kiedy płakałam. Pocieszał mnie, gładząc moje plecy Swoją ojcowską ręką.
Nie obrażał się, gdy wątpiłam, a nawet wtedy, kiedy to ja gniewałam się na Niego.
Bo moje oczy nie działają.
Bo nie mam idealnej figury.
Bo nic nie jest, tak, jak ja tego chcę.
Bo koleżanki się ode mnie odwróciły.
Nie lekceważy problemów, które mogą wydawać się błahe. Wspomaga mnie w każdej milisekundzie mojego życia. Tak jest od zawsze i na zawsze.
-Ile razy w ciągu dnia człowiek mruga? – spytałam siedzącego obok Mateusza
-Ciężkie pytanie, nie wiem – odpowiedział bezradnie – O czym myślisz? – dodał pospiesznie
-Takie tam..-machnęłam ręką
Nie pytał o nic więcej. Wiedział, że nie udzielę mu odpowiedzi. Jednocześnie miał świadomość, iż wszystko jest w porządku. Dosyć skomplikowane, prawda?
- Zawsze zadajesz trudne pytania –stwierdził
-Dla kogoś, kto tyle czyta nie powinny takie być – zaśmiałam się serdecznie- Poza tym, czyżbyś nie studiował medycyny?
-Na studiach nie czytają nam ciekawostek- prawdopodobnie pokręcił głową ze zrezygnowaniem- Zaraz sprawdzę w Internecie, skoro, aż tak ci na tym zależy.
Nastąpiła chwila błogiej ciszy. Leciutko wystukiwałam jakiś rytm na poręczy krzesła. Zastanawiałam się, czy dzisiaj też przyjdzie. Parę dni temu myślałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy, a teraz? Życie bywa nieprzewidywalne. Chciałabym, żeby przyszedł. Sama nie wiem czemu, po prostu. Kiedy czegoś pragniemy rzadko zastanawiamy się dlaczego. Jesteśmy, jak wiecznie rozwydrzone dzieci. Myślimy, że wszystko się nam należy.
-Prawie sto osiemdziesiąt tysięcy razy- głos Mateusza rozległ się tuż obok- Niesamowite- dodał
-Co? – spytałam osłupiała
-Tyle razy dziennie mruga człowiek. Przed chwilą o to pytałaś. Co z tobą? – zapytał trochę urażony
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Uważaj, bo zostaniesz filozofem, a z tego nie wyżyjesz- fuknął cicho, co oznacza, że się uśmiechnął
-Może bogaty lekarz poratuje młodszą siostrę- uniosłam kubek herbaty do ust, aby się napić
-Na to bym nie liczył- poklepał mnie po ramieniu
-Cham- stwardziałam pewnie, niczym małe dziecko wydające srogi wyrok nad dorosłym niechcącym kupić mu zabawki
-To szynka, po angielsku – stwierdził z lekką pogardą mój braciszek, po czym wszedł domu, o czym świadczył trzask drzwi
***
-Przechodziłeś przypadkiem? – zapytałam
-Uwierzyłabyś, gdybym tak powiedział?
-Nie- zaśmiałam się
-Skąd masz tyle pewności siebie?
-Kupiłam, kiedy ty stałeś po dobry wzrok
Powiedziałam, to z taką lekkością, z jaką akrobatki wykonują skomplikowane układy i sama się zadziwiłam. Zazwyczaj sprawiało mi to ból. Dziwne, prawda? Bez problemu informowałam, że jestem niewidoma, ale kompletnie nie potrafiłam mówić o tym w jakimkolwiek innym kontekście. Po chwili usłyszałam cichy śmiech.
-Myślę, że mogliśmy spotkać się w tej kolejce, akurat, jak wracałem ze wzrokiem.
-Byłam spóźniona?
-Kiedy ty stałaś po rozum, inteligencję i te sprawy, ja pakowałem refleks do kolejnej siatki.
-Założę się, że i w kolejce po mądrość mogliśmy się spotkać – uśmiechnęłam się przyjaźnie
-Nie możesz mieć pewności – zapewnił mnie
-Ty też –odbiłam piłeczkę
-Chcesz powiedzieć, że jesteś głupia?
-Chcę powiedzieć, że jesteś inteligentny.
-Przecież prawie się nie znamy –chyba usiadł bliżej mnie
-Mogłabym odpowiedzieć ci tym samym.
Czułam, że przewaga jest po mojej stronie, ale emanował niesamowitym spokojem i, a jakże – pewnością siebie. Byłam prawie pewna, że siedzi na krześle z wyciągniętymi nogami. Gdyby mógł pogwizdywałby jeszcze. Denerwował mnie, a najgorsze było to, że im bardziej o nim myślałam, o tym, co teraz robi, czy powie za chwilę, tym bardziej…
Pragnęłam go.
Bardzo mocne słowa, może aż zbytnio, ale uczucie, które ogarniało mnie, kiedy wiedziałam, że jest obok, kiedy rozmawiał ze mną potrzebowało wielkich określeń. To wszystko dotarło do mnie w jednym momencie. Bałam się tego, ale nie mogłam pozostać obojętna. Nagle, z każdym jego słowem moje serce biło szybciej, chciało wyrwać się z piersi, niepotrzebnego ograniczenia. Po raz pierwszy poczułam coś równie mocnego. Odurzało mnie, niczym alkohol, ale nie niosło ze sobą skutków ubocznych. Było moją słodką tajemnicą, sekretem, jedyną naprawdę prywatną rzeczą, jakiej zaznałam. Nie ma nic bardziej intymnego i sekretnego, niż uderzenia własnego serca. Drugi człowiek może poczuć i przeżyć wszystko, co ty, ale nigdy wasze klatki piersiowe nie poczują podobnego ucisku ani przez wasze ciała nie przejdzie tyle samo ciepła na widok pewnej, szczególnej osoby.
-Chodźmy gdzieś- powiedział nagle
Mruknęłam tylko nie wiedząc, co odpowiedzieć.
-Powłóczmy się po plaży, dotknijmy stopami mokrego od ciepłego, letniego deszczu piasku. Tylko tyle…
-I aż tyle – uśmiechnęłam się
-Nie proponuję ci wyprawy na drugi koniec świata, chociaż z chęcią bym to zrobił.
-Dlaczego?, przecież prawie się nie znamy– pokręciłam głową
-Właśnie dlatego – odpowiedział pewnie
Wstał i chwycił moją rękę praktycznie zmuszając mnie do podniesienia się z fotela. Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
-Mam puścić i kierować cię słowami, czy…
Nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Tak jest dobrze – powiedziałam i uścisnęłam jego dłoń

~~~

Powracam? Chyba tak. Nareszcie. Następnych rozdziałów spodziewajcie się, co tydzień lub dwa.

niedziela, 7 września 2014

Ciemność siódma.

Ludzie są zabawnymi stworzeniami pełnymi sprzeczności i niejasności. Chcą być nieprzerwanie szczęśliwi, a gardzą dobrem, które otrzymują każdego dnia. Narzekają na swoje życie, pogłębiając się w bezsensownej depresji. Twierdzą, że szczęście ich omija, ktoś na górze się nimi nie interesuje. Prawda jest zupełnie inna. Winni są tylko oni. Oczekują wielkiego pudełka pełnego drogich prezentów, nie dostrzegając małego pudełeczka, które leży obok ich łóżka każdego dnia. Prezentu otrzymywanego zawsze, gdy otwieramy oczy. Dobra, bez którego nic nie miałoby sensu i nic nie mogłoby trwać.
Życia
Oglądałam kiedyś pewien program, w którym prowadzący pytał przypadkowych przechodniów, o dziesięć rzeczy najcenniejszych dla nich. Jedna z nich szczególnie zapadła mi w pamięć. Dziewczyna stwierdziła, że jest to właśnie życie, bo w nim zawiera się wszystko, co najpiękniejsze. Miłość, radość, uśmiech bliskiej osoby, najszczersze uściski, kiedy dwoje ludzi wybacza sobie swoje przewinienia. Od tamtej pory moje myślenie zmieniło się diametralnie.
-Kogo moje piękne oczy widzą! –usłyszałam radosny krzyk Iwony
-Nie możesz spać? – spytałam trochę zbyt zgryźliwie
-Tak się składa. Pomyślałam, że cię tu spotkam. – zachichotała
Uśmiechnęłam się krzywo.
-Musisz się mocno nudzić, jak jesteś tutaj sama – stwierdziła prawdopodobnie zaczynając kolejny monolog
Uniosłam prawy kącik ust, ku górze. Dzisiaj było całkiem ciekawie…

***

-Codziennie tutaj siedzisz, o tak wczesnej porze? - zapytał
-Codziennie chodzisz na spacer, o tak wczesnej porze? – uśmiechnęłam się zadziornie
-Tak – odpowiedział – Przyjechałem na wakacje, ale nie mogę spać.
-Oj, biedaczek – zrobiłam bardzo smutną minę, a zaraz potem zaśmiałam się
Poczułam jego oddech na swojej twarzy. Ogarnęło mnie dziwne, nieznane dotąd uczucie.
-Jesteś bardzo blisko, prawda?
-Masz coś przeciwko? – wyszeptał
-Takie sztuczki na mnie nie działają – pokręciłam głową wyraźnie rozbawiona
-Czyżbyś gardziła moim urokiem osobistym?
-Przez grzeczność nie zaprzeczę – zaśmiałam się
Przyspieszony na moment oddech wskazywał, że i on był wyraźnie rozbawiony

***

Jakub:

Nie mam pojęcia, co mnie podkusiło, żeby do niej podejść. Jeszcze wczoraj dzięki swojej sile perswazji byłem pewien, że jej nie lubię.
Była zupełnie inna. Miała w sobie coś, co mnie do niej przyciągało. Nie potrafiłem tego nazwać, ale byłem też pewien, że nie miała tego żadna dziewczyna, którą wcześniej poznałem. To dziwne ‘coś’ kazało mi przysunąć się do niej i trwać tak, póki nie powiedziałaby, że kategorycznie mam się odsunąć. Założę się, iż posunęłoby mnie to do jeszcze bardziej szalonych rzeczy.

***

-Pierwszy raz nie wiesz, co powiedzieć? –zapytała zadziornie
-Ja? Pomyliłaś mnie z kimś – uśmiechnąłem się i oparłem się o grubą drewnianą belkę podtrzymującą dach
-A jednak zmieniłeś temat.
-Nigdy nie dajesz za wygraną? – spytałem
-Jak widać.
Pokręciłem głową. Trafiłem na godnego przeciwnika. Nigdy nie rozmawiałem tak z dziewczyną. To na zawsze walczyła o mnie. Za dużo było podane mi na tacy. Jestem beznadziejny – pomyślałem
-Nic nie powiesz? – zapytała nieśmiało, jakby bała się, że już uciekłem, nigdy mnie nie usłyszy
-A chciałabyś, żebym przemówił? – uniosłem brew, ku górze, chociaż nie mogła tego zobaczyć
-Musiałabym się zastanowić – pogłaskała swoją brodę charakteryzując się na wielkiego, zacnego myśliciela
-Znam odpowiedź- powiedziałem zadziornie
-Więc, czemu pytasz?
-Nie zadawaj pytań, to nie usłyszysz kłamstw, tak? – prychnąłem cicho
-Być może – odpowiedziała krótko, bez większego zastanowienia

***

Aleksandra:

-Nie jest tak źle, jak ci się wydaje.
-To super – powiedziała szybko, wyraźnie niezainteresowana moją odpowiedzią
-Przyszłaś do Mateusza? – zapytałam szybko, nim nabrała jeszcze powietrza, by wypowiedzieć kolejne zdanie
-Dlaczego tak myślisz? – poprawiła się na krześle – Do ciebie – machnęła nerwowo głową
Na moich ustach spoczął nikły uśmiech pełen tryumfu.

***

Charakteryzowała go spora, męska duma. Nie mam większego doświadczenia we flirtowaniu, ale chyba właśnie to robiłam. Miał w sobie dziwne ‘coś’, przez które nie mogłam o nim zapomnieć, które instynktownie zmuszało mnie do takiego zachowania, jakie właśnie przejawiałam.
-Nie bałeś się mnie – zaczęłam
-A miałem? – spytał z powątpiewaniem w głosie
-Wiesz, o czym mówię.
-Nie.
-Po prostu chcesz, żebym to powiedziała? – upewniłam się
-Tak.
-Większość ludzi boi się do mnie odezwać, bo najwyraźniej uważają, że zwykłym ‘cześć’ zranią mnie albo doprowadzą do jeszcze większej ślepoty – zaśmiałam się z absurdalności tego, co powiedziałam
-Nie wiedzą, ile tracą – powiedział, po czym uraczył mnie zwykłym ‘do zobaczenia’ i odszedł
Ale nie
On powiedział coś więcej.
Wystarczy tylko słuchać.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Ciemność szósta.

Na dworze było dosyć chłodno, jak zwykle o poranku. Siedziałam na granatowym, plastikowym krześle wspominając i marząc jednocześnie. Takie chwile pozwalały mi żyć teraźniejszością. Minęło parę godzin, nim na ganek wyszedł mój brat.
-Przeziębisz się- powiedział podając mi aromatyczną kawę
Upiłam łyk z mojego ulubionego kubka. Podobno był zielony, niczym trawa. Pamiętam, że jako dziecko byłam bardzo zawiedziona, gdy nikt nie potrafił opisać mi żadnego koloru. Potem zaczęłam je kojarzyć z przedmiotami, które sobą zdobią. Wiatr zawiał mocniej, ale czułam, że zza chmur przeciera się słońce. Poszliśmy do kuchni, żeby zrobić śniadanie, kiedy usłyszeliśmy, że ktoś podjeżdża pod nasz domek.
-Ciocia Asia – powiedział Mateusz
-Rudolf! – krzyknęłam i wybiegłam z domku zostawiając niedokończoną  pracę w nieładzie
-Oleńka! –usłyszałam rozkoszny okrzyk cioci – Wyrosłaś na piękną kobietę
-Dziękuję- odparłam, po czym przywitałam się jeszcze z wujkiem Robertem
-Zapewne nie możesz doczekać się spotkania z Rudolfem, co? – zapytała radośnie
-Tak – odparłam szczerze
Usłyszałam odgłos szczekania, a chwilę później przytuliłam dużego psa. Miał jasną, długą sierść i zawsze nosił czerwoną chustkę we wzorki zawiązaną na szyi. Bardzo mi go brakowało. Jest ze mną od dawna. To specjalnie wyszkolony pies mający być moim przewodnikiem. Cieszyłam się, że mam go przy sobie. Czułam się pewniej.

Mateusz:

Zawsze jest taka radosna, daje nadzieję innym. Prawie nie płacze. Ma w sobie tyle wiary. Zazdroszczę jej tego i podziwiam ją. Dla niej nie istnieje słowo: ‘ciężko’ uważa,  że zawsze da radę. Ma zupełną rację. Uśmiechnąłem się pod nosem. Położyłem plasterek pomidora na ostatnią kanapkę, wytarłem ręce o spodnie i wyszedłem z domku.
-Cześć ciociu! – przytuliłem dosyć tęgą kobietę
-Mateusz! Ale z ciebie przystojniak! Muszę ci powiedzieć, że jeżeli nie byłabym związana z tym tam – wskazała kciukiem na wujka – Z chęcią spojrzałabym na ciebie trochę dłużej – kokieteryjnie puściła mi oczko
Zaśmiałem się. Większość ludzi narzeka na swoje ciotki, ja natomiast moją bardzo lubiłem. Zwariowana kobieta, jak wynika z opowieści mamy, nie od dziś. Pamiętam, że z okazji swoich trzydziestych piątych urodzin postanowiła skoczyć na bungee. Poza tym, kiedy słuchało się jej opowieści zawsze miało się łzy w oczach, a w piersiach brakowało tchu.
-Cześć wujku! – zawołałem, po czy podałem rękę mężczyźnie z lekką łysiną
Podszedłem do Oli. Przytulała i głaskała Rudolfa. Przykucnąłem i zmierzwiłem sierść zwierzęcia. Wyczuła moje perfumy, wiedziała, że jestem obok. Widziałem, to na jej twarzy. Słońce ogrzewało moje ciało, słyszałem szum wody. Dzięki bryzie czułem przyjemny chłód. Naprawdę nic nie było w stanie zepsuć tamtej chwili.
-Pewnie nie możesz odpędzić się od adoratorek? – ciocia Asia ciągnęła temat, jak dziecko gumę
-Jest taka jedna – Ola zachichotała
-Ładna chociaż?
-Myślę, że powinniście odpocząć, na pewno jesteście zmęczeni – zacząłem
-A ja myślę, że nie powinieneś zmieniać tematu – Ola uśmiechnęła się do mnie promieniście
Nadal wydawała mi się taka mała, drobna i krucha. Nie dopuszczałem myśli, że jest już dorosłą kobietą, a przecież właśnie taka była prawda. Kochałem ją. Być może jestem nadopiekuńczy, ale chcę, aby zawsze miała wszystko, czego potrzebuje. Jestem pewien, że ona pragnie tego samego dla mnie.
Rodzice często martwili się, że Ola nie da rady w dorosłym życiu. Zawsze powtarzałem im, iż kompletnie nie mają racji. Cały czas tak uważam. Jest lepiej przygotowana, niż większość ludzkości.

Jakub:

Obudziłem się bardzo wcześnie, jak zwykle zresztą. Kolejny raz wymknąłem się na spacer, aby nie leżeć bezczynnie. Odruchowo spojrzałem na domek, w którym mieszkała. Wyglądała dokładnie, tak samo, jak ostatnim razem, ale u jej stóp leżał duży pies. Była krucha i bardzo piękna. –I tak jej nie polubię- pomyślałem, ale podszedłem bliżej, by porozmawiać. Nie robiłem tego wcześniej tylko teraz, kiedy mógł pogryźć mnie jej pies. Chyba miałem w sobie coś z sadysty.
-Cześć – powiedziałem, a ona, aż podskoczyła na krześle, bała się – Spokojnie, to ja, Kuba z plaży – uspokoiła psa, który wyglądał, jakby zaraz miał mnie rozszarpać
-Cześć- odparła i przez chwilę nie mówiła nic.
-Chciałabym cię zobaczyć – powiedziała niepewnie – Czy…?  -urwała
Zaskoczyła mnie, ale zgodziłem się. Nigdy wcześniej nie spotkałem niewidomego. Zbyt dużo ludzi traktuje niepełnosprawnych, niczym trędowatych, zupełnie jakby roznosili zarazę. Boją się podejść, odezwać. Zapominają, że to ludzie, tacy sami, jak oni. Mają może tylko więcej serca. Nie chciałem jej tak traktować. Czułem coś do niej , od kiedy się spotkaliśmy. Tajemnicza siła stawiała ją na mojej drodze, robiła wszystko, żebym nie zapomniał.
Chwyciłem jej dłoń. Była bardzo delikatna, kobieca. Skierowałam ją na swoją twarz. Poczułem, jak jej delikatne palce dotykają moich policzków i zamknąłem oczy. Badała każdy centymetr mojej twarzy. Nigdy nie czułem czegoś podobnego. Żadne inne uczucie nie mogło się z nim równać. Jej dotyk w jakiś sposób działał na mnie kojąco. Rozluźniłem się. Nagle przestała, a ja poczułem zawód, który starałem się, jak najszybciej odpędzić.
-Zobaczyłaś mnie? – spytałem nadal pozostając w osłupieniu
-Tak – odparła.
Myślałem, że powie coś więcej, ale widocznie nie miała takiego zamiaru.
-Wystraszyłeś mnie – powiedziała po chwili
-Nie chciałem – broniłem się
-Wiem.
Z jakiegoś powodu nie potrafiłem być dla niej niemiły. Może to zwykła ludzka litość? A może, to dlatego, że i ona nie pałała złośliwością.

niedziela, 27 lipca 2014

Ogłoszenie.

Z powodu wakacji, rozdziały będą dodawane nieregularnie, w różnych odstępach czasu. Za wszystkie utrudnienia przepraszam i ściskam :*

sobota, 12 lipca 2014

Ciemność piąta.

Jakub:

Dotarłem do nadmorskiego baru. Usiadłem za ladą na obrotowym, skórzanym krześle. Gestem zawołałem barmana.
-Piwo - powiedziałem być może zbyt władczym tonem
-Magiczne słowo? – podpuszczał mnie wyraźnie zdegustowany moim brakiem kultury
-Teraz! – krzyknąłem
Odwrócił się i poszedł naleć piwa do kufla. Posłał mi parę złowrogich spojrzeń. Miał około dwadzieścia siedem lat, czarne, jak smoła włosy, piwne oczy i dosyć ciemną karnację albo tak mi się tylko zdawało przez te światła. Z hukiem postawił kufel przede mną. Parę kropel piwa rozlało się na ladę.
-Dziesięć złotych – powiedział sucho jednocześnie otwierając kasę zapewne, by sprawić wrażenie zniecierpliwionego
-Słucham?!  -wykrzyknąłem oburzony – Kpisz sobie?! Przecież widzę, że piwo kosztuje o połowę mniej!
-Dla niemiłych klientów podwajamy cenę – uśmiechnął się z wyższością, jakby właśnie rozgniótł denerwującego robaka
Fuknąłem ze złością i rzuciłem banknot na ladę. Barman posłał mi sztuczny uśmiech, kiedy wychodziłem zabierając kufel. Usłyszałem jego krzyk. Odwróciłem się. Paroma większymi łykami opróżniłem zawartość i z hukiem odstawiłem pusty kufel na znajdujący się obok stolik, nie zważając na to, że siedzi tam akurat jakaś para. Uniosłem oba kciuki w stronę barmana i uśmiechnąłem się przesadnie, po czym wyszedłem z budynku.
Snułem się ulicami oglądając pamiątki i krzywiąc się na widok wyraźnie przesadzonych cen. Obmyślałem historie ludzi, których mijałem, bo nie miałem lepszego zajęcia. Zdenerwowanie powoli uchodziło ze mnie, niczym powietrze z płuc. Powróciło wspomnienie tamtej dziewczyny. Jej zapachu, włosów i oczu, które nie przestawały mnie intrygować. Szybko jednak je odpędziłem. Nie rozumiałem dlaczego nie mogłem przestać o niej myśleć. To było silniejsze ode mnie. Już nic nie wiem, nie rozumiem. Chciałbym ją jeszcze zobaczyć, przyjrzeć się jej dokładnie, mimo całej niechęci, którą być może tylko sobie wmawiałem. Chciałem, żeby to była prawda.

Serce jest silniejsze, niż rozum. Często go zagłusza w jednej chwili wychodząc na pierwszy plan, czyniąc z człowieka robota, mogącego zrobić wszystko z miłości.
Rozum możemy oszukać, serca niestety nie.

Wcisnąłem ręce w kieszenie spodenek i udałem się w kierunku domku, który służył za moje aktualne miejsce zamieszania.

Aleksandra:

Siedzieliśmy do późna przed naszym domkiem rozmawiając i żartując, jakby świat nie istniał. Znów czułam się wolna, z radością wdychałam zimne powietrze do płuc. Nie myślałam więcej o poznanym dzisiaj chłopaku, stał się dla mnie swego rodzaju przeszłością, aż do momentu, kiedy Iwona mi o nim przypomniała.
-Wiesz- zaczęła- Zrezygnuj z tego Kuby. Widać, że jest pusty i zależy mu tylko na jednym – głośno upiła łyk napoju
-Nie jestem nim zainteresowana – odparłam trochę kłamiąc, trochę mówiąc prawdę – Poza tym, jemu na mnie nie zależy
-Tylko ostrzegam.
-Dzięki- powiedziałam, bo żadna sensowna odpowiedź nie przyszła mi do głowy
-Słuchaj się mnie, a daleko zajdziesz- zaśmiała się
Mruknęłam tylko cicho, gdyż nie chciałam być niemiła, a tylko takie odpowiedzi przychodziły mi do głowy.
-Chyba czas iść spać- powiedział Mateusz przerywając niezręczną ciszę
-Zdecydowanie – poparłam go i wstałam z krzesła, a potem szukając dłońmi przedmiotów starałam się bezpiecznie dotrzeć do sypialni.

*
Obmyłam twarz wodą i zacisnęłam ręce na krawędzi umywalki. Odetchnęłam głęboko. Marzyłam tylko o tym, żeby pójść spać, ale wydarzenia dzisiejszego dnia skutecznie mi to umożliwiały. Cały czas myślałam, o tym, co się wydarzyło. Czy faktycznie był taki zły, jak twierdziła Iwona? Nie wydawało mi się. Traktował mnie, jak innych ludzi, bez taryfy ulgowej. Ona uznawała, to za brak kultury, zapominając, że nie jestem chora. Po prostu widzę tylko ciemność. Chcę żyć normalnie. Pragnę, żeby nie patrzyli na mnie przez pryzmat mojej niepełnosprawności. Mam na imię Ola, a nie Ślepa.
Wyszłam z łazienki. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i otuliłam kołdrą. Noc była wyjątkowo chłodna. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Jakub:

Nie mogłem spać. Bezczynne leżenie w łóżku nie należało do moich ulubionych zajęć, więc wstałem i ubrałem się, a potem wyszedłem z domku na tyle cicho, by nie obudzić Adriana. Nasze aktualnie mieszkanie znajdowało się na nieznacznym wzniesieniu. Z okien widać było plażę i ustawiony niedaleko rządek innych domków. Bez namysłu stawiałem kolejne kroki. Wilgotny, miękki piasek przelatywał mi między palcami stóp. Wpatrywałem się w morze, które co jakiś czas chłodziło mnie zmywając drobinki żółtego pyłu z nóg. Odwróciłem głowę w kierunku domków. Siedziała tam. Miała na sobie długi, gruby sweter w białe paski, który okrywał jej chude ciało. Nogi przykryła jasnym kocem. Plastikowe krzesło, na którym siedziała miało kolor nocnego nieba. Wpatrywała się w przestrzeń przed nią. Chciałem podejść, ale bałem się, że ją wystraszę. Nie zależało mi, po prostu chciałem zachować choć odrobinę przyzwoitości.

*
Komentujesz=motywujesz

piątek, 11 lipca 2014

Ciemność czwarta.

-Podaj model i już lecę kupować – odpowiedział zaczepnie
Zupełnie odruchowo uśmiechnęłam się nieznacznie, ale chwilę później przypomniałam sobie, że powinnam być na niego zła i spoważniałam.
-To jakiś skandal! Jak możesz ją tak obrażać?! – krzyknęła histerycznie Iwonka
-Aleksandra – podałam mu rękę trochę, dlatego że tego chciałam, trochę, bo chciałam dopiec Iwonie
-Jakub – poczułam, jak ściska moją dłoń – Może zagrasz z nami w siatkówkę?
-Ignorant! – nowa adoratorka Mateusza znowu atakowała
Podobało mi się, że w żaden sposób nie wykluczał mnie z normalnego życia. Wybaczam mu każdy nietakt, bezsensowną wypowiedź. Doskonale wiedział, co mówi. Był chyba pierwszą osobą, która traktowała mnie zupełnie normalnie. Nie widział mojej niepełnosprawności, widział dziewczynę, ładną, czy brzydką wszystko zależy od gustu. Iwona chciała być w porządku, chciała być dobrym człowiekiem, który reaguje na problemy innych. Nie mam jej tego za złe, doceniam dobre intencje, ale to nie jest to, czego oczekuję.
-Może innym razem – odpowiedziałam
Odszedł. Zapewne szczęśliwy, bo spełnił swój obywatelski obowiązek bycia miłym dla niepełnosprawnego.

Jakub:

Nie podoba mi się – myślałem przez całą drogę od jej koca do boiska. Powtarzałem to, jak mantrę. W pewnym momencie nawet uwierzyłem, że to prawda, ale mimo to nie potrafiłem wyrzucić z głowy wspomnienia o niej. Denerwowała mnie swoją pewnością siebie. Chciałem dopiec jej jakimś nietaktowną zaczepką, jak pomysł grania w siatkówkę, ale była zadziwiająco spokojna. Z lekkością wypowiedziała parę słów służących, jako grzeczna odmowa. Dzieciak ze mnie. Miałem ochotę rzucić piłką, ale nigdzie nie widziałem odpowiedniego miejsca, od którego odbiłaby się z hukiem albo zniszczyła jakąkolwiek rzecz. Wszędzie tylko wolna, bezsensowna przestrzeń. Nawet złość na samego siebie nie pomagała. Ciągle czułem zapach jej perfum, widziałem gęste, ciemne włosy, które powiewały na wietrze z delikatnością równą jej ruchom. Coś ciągnęło mnie do niej niezależnie od tego, jak bardzo chciałem być daleko.
-Niezła jest. Jeżeli Ty jej nie chcesz, to biorę ją.
-Pyskata – obejrzałem się przez prawe ramię w nadziei, że zobaczę ją jeszcze chociaż raz – I chyba zajęta – dodałem, gdy zobaczyłem obok niej wysokiego mężczyznę.
Poczułem lekkie ukłucie zazdrości w środku, ale szybko je przepędziłem. Przecież ty jej nawet nie lubisz.
-Oj tam, cięty język zawsze można utemperować – zaśmiał się, niczym typowy cwaniak
 Idiota – pomyślałem. Chyba znalazłem swój cel. Chociaż nie, nie warto. Pewnie go to nawet nie zaboli, a do tego nadal będzie równie głupi, co teraz.
-To jak? – spytał
-Jesteś zwykłym prostakiem – powiedziałem ze złością, rzuciłem mu piłkę i odszedłem. Słyszałem tylko, jak z udawanym zawodem mówi: „Czyli jednak nie będzie moja” i śmieje się szyderczo. Zacisnąłem pięści. Z Adrianem znam się od podstawówki. Zawsze był moim najlepszym kumplem, masę głupot zrobiliśmy razem, ale w sprawie dziewczyn różniliśmy się diametralnie. On był zwykłym podrywaczem, nie interesowały go długoterminowe związki, chciał się dobrze bawić. Ja natomiast… no właśnie. Różnie ze mną bywało, ale teraz szukam kogoś na dłużej, może nie na zawsze, nie myślę, o tym, jak w słowo oznaczające wieczność wpasować jakąś dziewczynę, jednak czekam. Nabrałem szacunku do kobiet. Wydoroślałem. W porządku, tylko troszeczkę – pomyślałem, a moją twarz spowił zadziorny uśmiech. Przyspieszyłem kroku.


Aleksandra:

-Co to za chłopak? – spytał mój brat
-Kuba – odpowiedziałam krótko, nie chcąc zaczynać dłuższej dyskusji, spotkanie bez większej historii. Może zobaczę go jeszcze gdzieś ukradkiem, ale to wszystko.
-Nie Kuba, tylko palant! – krzyknęła Iwona. Zaczęła nawet wymachiwać rękoma, bo dostałam w policzek, czego ku mojej uciesze nie zauważyła. Nie zniosłabym półgodzinnego przepraszania – Jego rodzice popełnili błąd, przy nadawaniu mu imienia – prychnęła – Wyobrażasz sobie, że…
-Spokojnie, nic się nie stało – przerwałam jej, bo niespecjalnie podobała mi się wizja długiej opowieści z komentarzami Iwony. Chociaż te, muszę przyznać były nawet zabawne. Jej panika była zabawna.
-Na pewno? – spytał – Jeżeli chcesz, to mogę pójść z nim porozmawiać – odchrząknął znacząco i zaśmiał się, ale wiedziałam, że jest do tego zdolny. Starsi bracia zawsze dbają o młodsze siostry, taki ich przywilej- uśmiechnęłam się promieniście na tę myśl
-No i to jest prawdziwy facet! – Iwona wskazała ręką na Mateusza, wiem, bo znowu dostałam w twarz i zaczęłam poważnie rozważać przeniesienie się na koc mojego brata, gdzie nadmiernie ruchliwa ręka dziewczyny mnie nie dosięgnie  - A nie jakiś Kubuś – prychnęła ze złością i opadła na koc, co rozpoznałam, po cichym odgłosie uderzenia o piaszczyste podłoże – Chociaż – dodała po chwili milczenia – Był naprawdę przystojny.
-Jak wyglądał? – spytałam lekko przygryzając usta
-Był blondynem, miał krótkie włosy umiejętnie postawione na żel, tak by wyglądały atrakcyjnie, a nie, jak… - Niebieskie oczy- powiedziała po ułamkach sekund zostawionych, aby każdy mógł dokończyć poprzednie zdanie, jakimś niekoniecznie kulturalnym zwrotem- W zasadzie mogły być też zielone. Zbyt krótko go widziałam. W każdym razie wspaniale komponowały z resztą – wydawało mi się, że skończyła, kiedy odparła – Może włosy były po prostu rozwiane? – zamyśliła się – Ciało miał wyrzeźbione, to chyba sportowiec – dokończyła swój opis


Rozmarzyłam się, próbując zobaczyć jego obraz. Włosy koloru piasku, oczy nieba, bądź trawy, ciało atlety… Był irytujący, ale nie aż tak bardzo, aby zakłóciło to wspaniały obraz, jaki stworzyłam w swojej głowie. To nigdy nie będzie to, co zobaczy Iwona, czy Mateusz, ale zapewniam, że jest równie świetne. Przygryzłam usta i uśmiechnęłam się lekko. Podobał mi się. Denerwował mnie, ale jakaś nieznana mi siła kazała mojemu umysłowi go lubić. Na chwilę zapomniałam nawet, że prawdopodobnie nigdy się nie spotkamy.

wtorek, 1 lipca 2014

Ciemność trzecia.

Woda szumiała cichutko.  Wiatr otulał moje ciało. Ciepły sweter drapał stwarzając nieprzyjemne uczucie, zawsze, kiedy dotykał mojej skóry. Czułam czyjąś obecność. To chyba mężczyzna. Znajdował się bardzo blisko, lecz na tyle daleko, by nie móc mnie objąć. Nie wiem kim był, czy co robił. Za to jestem pewna jego obecności. Egzystowaliśmy w zupełnej zgodzie. Spokój wypełniał mój umysł, mimo że byłam pewna, iż za chwilę woda lunie z nieba, niczym wielki wodospad. To jego obecność, tak na mnie działała. Usłyszałam zrywający się wiatr. Nikt nie uciekał, bo prawdopodobnie byliśmy zupełnie sami. Poczułam jego ciepłą dłoń na moim ramieniu. Chyba chciał mnie przytulić. Wyrwałam się gwałtownie.
-Już dobrze, jestem przy tobie – usłyszałam ciepły, męski głos Mateusza i poczułam, jak mnie obejmuje – To tylko zły sen.
-Nie! – krzyknęłam
-Słucham? – zdziwił się
-Wcale nie był zły – powiedziałam wyrywając się z jego objęć i popędziłam do łazienki
Zapaliłam światło. Stanęłam przy umywalce próbując uspokoić oddech. Czułam, jak zimne krople potu spływają po mojej twarzy. Odkręciłam kurek, po czym obmyłam twarz wodą. Ukojenie – wyszeptałam. Usiadłam na ziemi i schowałam twarz w dłoniach. Nie miałam pojęcia, co się dzieje. To nie był koszmar, ale musiałam krzyczeć podczas snu. Pokręciłam głową i wyszłam z łazienki. Wyczuwając przedmioty znajdujące się obok, próbowałam wrócić do łóżka. Położyłam się i odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że już nie zasnę.
-Co się stało? – spytał z troską
-Nic, zupełnie nic – pokręciłam głową – Co się ze mną dzieje?
-Każdemu śnią się czasami koszmary, to normalne Oluś – pogładził mnie po głowie
-Ten sen nie był zły – powiedziałam – Chyba – dodałam niepewnie
-Zapomnij o tym, idź spać, dopiero czwarta.
-Przepraszam, że cię obudziłam
-Przestań. Wracam do swojego pokoju.
-Idź, idź – wyszeptałam przyjmując informację do wiadomości
Miałam wyrzuty sumienia. Mateusz był wspaniałym mężczyzną. A ja? Miałam wrażenie, że go wykorzystuję. Tyle rzeczy, w których mi pomagał. Bezbronna Olka – prychnęłam
***
Usnęłam. Spałam parę godzin, chyba nic mi się nie śniło.
Sny mogą być wspaniałym darem albo największym przekleństwem. Odskocznią od problemów albo ich początkiem.
***
-Hej, hej, hej – usłyszałam Iwonę
Nie no, czy ona nigdy nie da sobie spokoju? Fantastycznie
-Co robicie? – spytała zdecydowanie przeciągając ostatnią sylabę
-Nic – odparłam oschle
Byłam pewna, że mój brat spojrzał na mnie karcąco.
-Piękna pogoda – westchnęła -Wybierzemy się na plażę?
-Jasne, właśnie mieliśmy się szykować.
Braciszku, co z tobą?
***
Słońce ogrzewało moje ciało. Leżałam na kocyku leniwie sącząc zimny napój. Wyobrażałam sobie historie, które nie miały prawa bytu. Myślałam, co by było gdybym jednak widziała. Czy byłabym tą samą Olą? Czy spędzałabym wakacje razem z Mateuszem? Może miałabym u swego boku mężczyznę zakochanego we mnie za zabój? Takiego, który wskoczyłby za mną w ogień?
Wszystko zadawało się być niezwykle odległe. Kolejne sekundy dzieliły miliony lat, co dopiero mówić o latach, które mnie czekały. Cały czas za czymś gonimy. Czekamy na urlop, wakacje, różnorodne wydarzenia, jak koncerty, czy mecze. Zatracamy się w ciągłym oczekiwaniu zapominając, że żyjemy tu i teraz. Wszystko na tym świecie jest niczym porcelana. Kruche i delikatne, a jednocześnie, może właśnie przez to, bardzo wyniosłe i drogocenne. Zupełnie, jak nasze życie. Ciąg wielu krótkich chwil tworzących dnie, tygodnie, miesiące, a w końcu lata. Każdy dźwięk, dotyk, każdy moment, tyle magii…
-Słuchasz mnie? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Iwony
-Tak, oczywiście.
-W takim razie, co powiedziałam?
-Przepraszam – pokręciłam głową
-Może się zakochałaś, co? Muszę ci powiedzieć, że na tej plaży jest pełno przystojniaków, nie zdziwiłabym… - przerwała, gdyż najwyraźniej dotarł do niej sens słów, które wypowiedziała bez większego namysłu
-Nie gniewam się – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – Nie musicie obchodzić się ze mną, jak z jajkiem.
-Po prostu… - zaczęła, lecz przerwała, być może w nadziei, że znów się wtrącę i ułatwię jej całe zadanie, ale nie miałam takich planów. Chciałam, żeby to powiedziała.
Nagle poczułam, że coś we mnie uderzyło. Zaczęłam masować głowę. Ktoś musi mieć sporo siły.
-Nic ci nie jest?! – usłyszałam histeryczny głos Iwony
-Ja tylko nie widzę, to nie choroba, przez którą rozpadnę się po jednym uderzeniu – odpowiedziałam sucho
Wokół zapanowało zamieszanie, jakby fakt dostania piłką w głowę był niezwykłą sensacją.
-Przepraszam, to był przypadek, nie chciałem… - usłyszałam skruszony męski głos – Swoją drogą mogłaś tego uniknąć, poćwicz refleks – próbował żartować
-W porządku, tylko kup mi nowe oczy, najlepiej zielone- uśmiechnęłam się przesadnie
Byłam pewna, że spoważniał.


niedziela, 22 czerwca 2014

Ciemność druga.

-Przepraszam, ale to mój domek – usłyszałam ciepły kobiecy głos
-Niemożliwe, musiała się pani pomylić – mój brat niezwykle pewnie odpowiedział na jej pytanie
-Och, faktycznie, może masz rację – zachichotała głupiutko – Jestem Iwona.
-Mateusz, a to moja siostra Ola – zdawał się być zniecierpliwiony, ale jego dobre maniery nie pozwalały mu, tak po prostu wyrzucić jej za drzwi
Kolejna dziewczyna, której mój brat zawrócił w głowie. Prawie każde wakacje zaczynamy podobną akcją. Zawsze będę pamiętać, jak jedna przyszła z niecierpiącym zwłoki pytaniem ‘Którędy do lodziarni?’ Śmieliśmy się z niej całe wakacje. Bidulka chyba się poddała, bo więcej jej nie widzieliśmy. Iwona, cóż dopiszę ją do listy.
Mateusz. Szczupły umięśniony brunet, podobno ma piękne ciemne oczy. Zawsze nosi nikłą bródkę. Uwielbiam jej dotykać.
-Idziecie na plażę? – spytała po paru minutach niezręcznej ciszy
-Chcielibyśmy chwilę odpocząć – jestem pewna, że uśmiechnął się przepraszająco
Czułam się, jak piąte koło u wozu. Wyobcowana, niewidziana Ola.
-Ja się z chęcią wybiorę – każde kolejne słowo mówiłam coraz pewniej
-Jesteś pewna? – spytał zatroskany – Pójść z tobą?
-Nie, nie trzeba.
-Troskliwy braciszek, no proszę – zaśmiała się
-Jestem niewidoma – odparłam bardzo szybko i pewnie, jak zawsze, gdy musiałam to powiedzieć, zupełnie normalna rzecz.
-Przepraszam, nie wiedziałam… nie chciałam… - jąkała się
-W porządku, rutyna – uśmiechnęłam się
Czy ktokolwiek wykrzywiłby usta w akcie zadowolenia, gdyby znalazł się w podobnej sytuacji? Chyba po prostu uśmiechałam się wtedy, kiedy inni nie widzieli powodu do radości. Specyficzny ze mnie człowiek.
-To może pójdziemy z Olą przywitać się z morzem, a ty do nas dołączysz? – zaproponowała
Co za kobieta! Której części ‘odczep się’ nie rozumiała?
-W porządku – zgodził się po chwili
Słucham?! Ty też przeciwko mnie?
-Wspaniale! Cudownie! – krzyczała – Potrzebujesz pomocy? – zwróciła się do mnie
-Mogłabyś mówić mi, którędy idziemy i jakie przeszkody nas czekają – westchnęłam cicho
-Oczywiście – odparła krótko – Będziemy niedaleko, żebyś mógł nas znaleźć – powiedziała kokieteryjnie i wyszłyśmy z domku
***
-Masz świetnego brata – powiedziała po paru cichych minutach drogi
-Wiem – uśmiechnęłam się
-Miałabyś coś przeciwko, gdybyśmy, no wiesz, byli razem? – niezwykle bezpośrednia ta nasza Iwonka
-Myślę, że to nie zależy ode mnie. Najpierw powinnaś spytać się o to Mateusza – powiedziałam z lekką zgryźliwością w głosie
-Racja, racja – zamyśliła się
-Myślę też, że nie powinnaś być natarczywa. Żaden chłopak tego nie lubi, a mój brat szczególnie – pomagałam jej? To niemożliwe. Chyba chciałam też pomóc sobie. Jej zaloty były nie do zniesienia!
-Tak, tak, dzięki.
Ratunku?
-Jesteśmy blisko wody, prawda? Słyszę szum – powiedziałam
-Chciałabyś podejść bliżej? – zapytała troskliwie i złapała mnie za rękę prowadząc w kierunku morza
Nagle poczułam, jak zimna woda omywa moje stopy. Chłód przeszył moje ciało. Schyliłam się, alby dotknąć przezroczystej cieczy dłońmi. Nieustannie uśmiechałam się pod nosem. Tyle piękna jest na tym świecie, tyle życia. Przelewałam wodę między palcami, bawiłam się nią.
-Spróbuj – zwróciłam się do Iwony
-Sama nie wiem, nie uważasz, że to dziwne?
-Radość z życia? W dzisiejszych czasach być może. Dlatego trzeba z tym złym przekonaniem walczyć.
-Jesteś bardzo silna.
-Dziękuję – odparłam i wstałam, by złapać parę promieni słońca
-Już jestem – usłyszałam głos mojego brata
-Nareszcie – wymamrotałam
-Może pokazałbyś… pokazalibyście mi okolicę? Jestem tu pierwszy raz – zaczęła
-Z chęcią, ale jutro, w porządku?
-Och, tak, jasne- wydawała się być zawiedziona
-Odprowadzić cię? – spytał z lekką, lecz dobrze ukrytą niechęcią
-Oczywiście! – pisnęła – To znaczy, jeżeli tylko chcesz - odchrząknęła
***
-Jestem z ciebie dumna. Możesz kogoś nie lubić, ale twoja kultura wygrywa z każdą niechęcią – powiedziałam, kiedy wracaliśmy do naszego domku
Zaśmiał się głośno i objął mnie swoim ramieniem.
-Pamiętasz, jak kiedyś udawaliśmy parę, żeby przepędzić natrętnych adoratorów?
Mojemu braciszkowi zebrało się na wspomnienia, nieczęste, ale bardzo przyjemne zjawisko.
-Chyba twoich adoratorek - zachichotałam
-Cicho – szturchnął mnie w bok, co wywołało kolejną salwę śmiechu

Dzień miał się ku końcowi. Czułam na skórze ciepło zachodzącego słońca. Jeszcze 30 dni, by zmienić swoje życie na zawsze. Tylko i aż 30 dni.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Ciemność pierwsza.

Mówi się, że przyjaźń jest rodzajem miłości. Niektórzy szaleńcy twierdzą nawet, iż jest większa i silniejsza, niż uczucie, które prowadzi przed ołtarze, którego widzialnym znakiem staje się mały, niewinny człowiek. Być może jest w tym ziarnko prawdy. Sama nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Najbliższą mi osobą jest mój brat. Zawsze słuchał, doradzał, a przede wszystkim był. Jestem i zawsze będę mu za to wdzięczna. Nigdy nie miałam też chłopaka, nie zaznałam przyjemności dotyku ust kochanej osoby. To wszystko jest mi obce. Brzmi dziwne, kiedy mówi o tym dwudziesto-letnia dziewczyna? Możliwe, ale ja tylko marzę, żeby kochać naprawdę. Związek, co, do którego nie mam pewności, że przetrwa przez lata nie ma sensu. To tylko złudne nadzieje i sporo cierpienia dla dwójki niewinnych ludzi. Chciałabym spotkać miłość na całe życie, chociaż zaczynam wątpić, że kiedykolwiek to się stanie. Może jestem po to by cierpieć? Nigdy nie kochać naprawdę? Prawdziwa kara. A co z byciem kochanym? To też ważne, ale chyba nie najważniejsze. Miłość czyni z nas człowieka w świecie, gdzie coraz więcej jest ludzi. Pozwala widzieć, a nie tylko patrzeć. Dlatego wierzę, że pokocham. Być może to moja jedyna szansa, by przejrzeć.
Mimo wszystko nie czuję bólu. Nie widzę świata, ale widzę Boga w każdym najdelikatniejszym nawet muśnięciu wiatru. Wiem, że Jest ze mną i to daje mi się, czyni mnie wyjątkową. Przez to dostrzegam przebłyski tego, co widzi człowiek.
Codziennie spotykam mnóstwo ludzi, którzy wspierają mnie i pytają, jak to jest nie widzieć. Śmieję się z nich, bo w większości oni tylko są, a ja naprawdę żyję. To ja powinnam im współczuć, nie oni mi.
Kocham, kiedy moje nozdrza zatyka świeże, szorstkie powietrze i wyobrażam sobie, to, czego mi nie dano. Myślę, jak to jest widzieć, poznawać za pomocą oczu. W moich na pewno tli się iskierka nadziei, lecz to jedyny blask, który rozprasza nieprzerwany mrok.
-Skończ już to pisać i chodź! Za chwilę wyjeżdżamy! – usłyszałam krzyk mojego brata
-Muszę pożegnać się z Rudolfem.
-Spokojnie, zabierzemy go.
-Naprawdę?! Dziękuję! Jesteś wspaniały! – krzyczałam uradowana, jednocześnie rzucając się mojemu bratu na szyję
-W zasadzie, to ciocia go zabierze, ale pomyślałem, że będziesz zadowolona.
-Jesteś najlepszym bratem na świecie – ucałowałam go w policzek
-A ty przerośniętym dzieckiem, Oluś – przytulił mnie bardzo mocno i wyszedł z pokoju
Paroma sprawnymi ruchami dokończyłam pakowanie. Nie mogłam się doczekać miesiąca spędzonego nad polskim morzem. Zupełnie, jak za dawnych lat. Pamiętam, że jeździliśmy tam całą rodziną, kiedy jeszcze byłam mała. Codziennie wczesnym rankiem wychodziłam na ganek przed domkiem, przez co rodzice niejednokrotnie zdzierali swoje struny głosowe. Bali się. Byłam wtedy kompletnie bezbronna, ale nigdy nie potrafiłam z tego zrezygnować. Wolność wypełniała całe moje ciało, serce i umysł.
Przecież musi być w człowieku coś więcej, niż kawał mięsa. Dlaczego kochamy? Cierpienie przeplatamy z nieograniczoną radością?
-Olka! – usłyszałam zniecierpliwiony głos mojego brata
Czasami mam wyrzuty sumienia. Mateusz pomaga mi na każdym kroku od wielu lat, a ja, tylko proszę o więcej. Dużo się już nauczyłam, potrafię radzić sobie w sytuacjach, które kiedyś sprawiały mi mnóstwo problemów, lecz to nadal niewiele. Mateusz jest moim dobrym duchem, kimś, na kogo zawsze mogę liczyć.
***
Już tylko charakterystyczne trzaśnięcie drzwi i odgłos przekręcanego w nich klucza. Drogie wakacje, nadchodzę!
Tyle nadziei, marzeń, pragnień, a tak mało czasu. Miesiąc, cztery tygodnie, dokładnie 31 dni, by zmienić swoje życie na zawsze.
***
Miałam wrażenie, że zapach kurzu i charakterystyczna letnia duchota rozrywają moje nozdrza. Przerażał mnie tłum podenerwowanych ludzi, niezwracających uwagi na nic poza nimi i celem ich wędrówki. Kurczowo trzymałam się ręki mojego brata. Starał się mnie wspierać, co jakiś czas ściskając moją dłoń mocniej. Wiedział, że się boję, znał mnie. Wreszcie znaleźliśmy nasz przedział. Zakaszlałam głośno i opadłam na siedzenie.
-Spokojnie, jesteś bezpieczna - wyszeptał nadal trzymając moją dłoń
-Wiem, jest mi tylko trochę słabo.
Chyba otworzył okno, bo poczułam przyjemny chłód lekko owiewający moje, jak sądzę zaróżowione policzki.
-Świeci słońce, prawda? – uśmiechnęłam się promieniście
-Tak – odpowiedział krótko, może nawet trochę szorstko
Zaczęłam bawić się swoimi włosami, nakręcając loki na palec wskazujący. Czułam bezgraniczne szczęście, chociaż nie stało się nic, aż tak wyniosłego i nieprawdopodobnego.
Dlaczego tylko ci, którzy coś utracili potrafią marzyć całym sobą, dlaczego tylko oni doceniają każdą sekundę swojego życia?
-Czytasz? – spytałam po upływie około godziny
Nie wiem, czy istnieje książka, której mój brat jeszcze nie przeczytał. W porządku, żartuję, ale wyobraźcie sobie, że potrafi przesiedzieć z nimi całe dnie. W zasadzie, kiedy jedzie nad morze, to właśnie to robi przez miesiąc naszego pobytu. Można wtedy mieć wrażenie, że przenosi się do innego świata, traci kontakt z rzeczywistością.
Często mi czyta. To dzięki niemu nauczyłam się wiele nie chodząc jeszcze do szkoły. Ma wielką wiedzę. Sporo mi opowiadał, o rzeczach i zdarzeniach, które nie mieściły się w żadnym możliwym bycie. Dlatego były piękne, dlatego świat jest piękny.
-Tak –mruknął, co uznałam za ciche ‘nie przeszkadzaj mi’, więc zamilkłam tonąc w bezkresie marzeń
~*~
Ok, ok, ok. Wiem, co chcecie powiedzieć, ale obiecuję, że w następnym rozdziale będzie mniej przynudzania (czyt. przemyśleń bohaterki). Początki są zawsze i trudne i nudne.
Rozdziały będę dodawać, co niedzielę.


czwartek, 29 maja 2014

Ciemność zerowa.

Mam na imię Ola i nie ma we mnie nic niezwykłego. Może poza tym, że jestem niewidoma.
Nie.
Źle.
Od początku.
Nazywam się Ola i jestem niewidoma, od urodzenia.
Nie, nie podoba mi się.
Aleksandra
Niewidoma Ola
Od zawsze
Wszystko widzę czarno
I nie musi być we mnie
Krzty pesymizmu.
A jestem
Zwyczajną
Szarą myszką
Nie wyróżniam się z tłumu.
Mam na imię Aleksandra, ale wszyscy mówią do mnie Ola. Jestem kompletnie zwyczajna i niesamowicie nudna. Lubię trzymać się zasad. Nie ma we mnie krzty spontaniczności. Czasem myślę, że cały zapas szaleństwa wyczerpałam już przy moich narodzinach, kiedy okazało się, że mam spory problem ze wzrokiem. To tak, jakbym wyskoczyła i zawołała: „Niespodzianka! Jestem ślepa!” Wyobrażacie sobie? Dowiadujesz się o ciąży, przez dziewięć miesięcy pielęgnujesz jeszcze nienarodzone dziecko, a potem okazuje się, że jest niepełnosprawne. Tragedia dla rodziców, jednak moi nigdy tego nie pokazywali. Dostałam od nich mnóstwo miłości. Wiem ile trudu włożyli i wkładają w pomoc mi. To wspaniali ludzie. Kocham ich.
Mogłabym jeszcze napisać, że zupełnie nie wierzę w swoje możliwości i mam kompleksy.
Na tym powinnam zakończyć.

Uwierzcie, że można widzieć nie widząc zupełnie nic. Serce jest silniejsze niż oczy.

Sercem zobaczcie świat…

sobota, 24 maja 2014

Buforowanie.

Oj, dzieje się, dzieje :D
Już niedługo będę zapisywać kolejne strony tego bloga.
Kolejne opowiadanie.
Kolejna historia.
Mam nadzieję, że się spodoba.
I pamiętajcie!
Komentujesz=motywujesz