poniedziałek, 9 czerwca 2014

Ciemność pierwsza.

Mówi się, że przyjaźń jest rodzajem miłości. Niektórzy szaleńcy twierdzą nawet, iż jest większa i silniejsza, niż uczucie, które prowadzi przed ołtarze, którego widzialnym znakiem staje się mały, niewinny człowiek. Być może jest w tym ziarnko prawdy. Sama nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Najbliższą mi osobą jest mój brat. Zawsze słuchał, doradzał, a przede wszystkim był. Jestem i zawsze będę mu za to wdzięczna. Nigdy nie miałam też chłopaka, nie zaznałam przyjemności dotyku ust kochanej osoby. To wszystko jest mi obce. Brzmi dziwne, kiedy mówi o tym dwudziesto-letnia dziewczyna? Możliwe, ale ja tylko marzę, żeby kochać naprawdę. Związek, co, do którego nie mam pewności, że przetrwa przez lata nie ma sensu. To tylko złudne nadzieje i sporo cierpienia dla dwójki niewinnych ludzi. Chciałabym spotkać miłość na całe życie, chociaż zaczynam wątpić, że kiedykolwiek to się stanie. Może jestem po to by cierpieć? Nigdy nie kochać naprawdę? Prawdziwa kara. A co z byciem kochanym? To też ważne, ale chyba nie najważniejsze. Miłość czyni z nas człowieka w świecie, gdzie coraz więcej jest ludzi. Pozwala widzieć, a nie tylko patrzeć. Dlatego wierzę, że pokocham. Być może to moja jedyna szansa, by przejrzeć.
Mimo wszystko nie czuję bólu. Nie widzę świata, ale widzę Boga w każdym najdelikatniejszym nawet muśnięciu wiatru. Wiem, że Jest ze mną i to daje mi się, czyni mnie wyjątkową. Przez to dostrzegam przebłyski tego, co widzi człowiek.
Codziennie spotykam mnóstwo ludzi, którzy wspierają mnie i pytają, jak to jest nie widzieć. Śmieję się z nich, bo w większości oni tylko są, a ja naprawdę żyję. To ja powinnam im współczuć, nie oni mi.
Kocham, kiedy moje nozdrza zatyka świeże, szorstkie powietrze i wyobrażam sobie, to, czego mi nie dano. Myślę, jak to jest widzieć, poznawać za pomocą oczu. W moich na pewno tli się iskierka nadziei, lecz to jedyny blask, który rozprasza nieprzerwany mrok.
-Skończ już to pisać i chodź! Za chwilę wyjeżdżamy! – usłyszałam krzyk mojego brata
-Muszę pożegnać się z Rudolfem.
-Spokojnie, zabierzemy go.
-Naprawdę?! Dziękuję! Jesteś wspaniały! – krzyczałam uradowana, jednocześnie rzucając się mojemu bratu na szyję
-W zasadzie, to ciocia go zabierze, ale pomyślałem, że będziesz zadowolona.
-Jesteś najlepszym bratem na świecie – ucałowałam go w policzek
-A ty przerośniętym dzieckiem, Oluś – przytulił mnie bardzo mocno i wyszedł z pokoju
Paroma sprawnymi ruchami dokończyłam pakowanie. Nie mogłam się doczekać miesiąca spędzonego nad polskim morzem. Zupełnie, jak za dawnych lat. Pamiętam, że jeździliśmy tam całą rodziną, kiedy jeszcze byłam mała. Codziennie wczesnym rankiem wychodziłam na ganek przed domkiem, przez co rodzice niejednokrotnie zdzierali swoje struny głosowe. Bali się. Byłam wtedy kompletnie bezbronna, ale nigdy nie potrafiłam z tego zrezygnować. Wolność wypełniała całe moje ciało, serce i umysł.
Przecież musi być w człowieku coś więcej, niż kawał mięsa. Dlaczego kochamy? Cierpienie przeplatamy z nieograniczoną radością?
-Olka! – usłyszałam zniecierpliwiony głos mojego brata
Czasami mam wyrzuty sumienia. Mateusz pomaga mi na każdym kroku od wielu lat, a ja, tylko proszę o więcej. Dużo się już nauczyłam, potrafię radzić sobie w sytuacjach, które kiedyś sprawiały mi mnóstwo problemów, lecz to nadal niewiele. Mateusz jest moim dobrym duchem, kimś, na kogo zawsze mogę liczyć.
***
Już tylko charakterystyczne trzaśnięcie drzwi i odgłos przekręcanego w nich klucza. Drogie wakacje, nadchodzę!
Tyle nadziei, marzeń, pragnień, a tak mało czasu. Miesiąc, cztery tygodnie, dokładnie 31 dni, by zmienić swoje życie na zawsze.
***
Miałam wrażenie, że zapach kurzu i charakterystyczna letnia duchota rozrywają moje nozdrza. Przerażał mnie tłum podenerwowanych ludzi, niezwracających uwagi na nic poza nimi i celem ich wędrówki. Kurczowo trzymałam się ręki mojego brata. Starał się mnie wspierać, co jakiś czas ściskając moją dłoń mocniej. Wiedział, że się boję, znał mnie. Wreszcie znaleźliśmy nasz przedział. Zakaszlałam głośno i opadłam na siedzenie.
-Spokojnie, jesteś bezpieczna - wyszeptał nadal trzymając moją dłoń
-Wiem, jest mi tylko trochę słabo.
Chyba otworzył okno, bo poczułam przyjemny chłód lekko owiewający moje, jak sądzę zaróżowione policzki.
-Świeci słońce, prawda? – uśmiechnęłam się promieniście
-Tak – odpowiedział krótko, może nawet trochę szorstko
Zaczęłam bawić się swoimi włosami, nakręcając loki na palec wskazujący. Czułam bezgraniczne szczęście, chociaż nie stało się nic, aż tak wyniosłego i nieprawdopodobnego.
Dlaczego tylko ci, którzy coś utracili potrafią marzyć całym sobą, dlaczego tylko oni doceniają każdą sekundę swojego życia?
-Czytasz? – spytałam po upływie około godziny
Nie wiem, czy istnieje książka, której mój brat jeszcze nie przeczytał. W porządku, żartuję, ale wyobraźcie sobie, że potrafi przesiedzieć z nimi całe dnie. W zasadzie, kiedy jedzie nad morze, to właśnie to robi przez miesiąc naszego pobytu. Można wtedy mieć wrażenie, że przenosi się do innego świata, traci kontakt z rzeczywistością.
Często mi czyta. To dzięki niemu nauczyłam się wiele nie chodząc jeszcze do szkoły. Ma wielką wiedzę. Sporo mi opowiadał, o rzeczach i zdarzeniach, które nie mieściły się w żadnym możliwym bycie. Dlatego były piękne, dlatego świat jest piękny.
-Tak –mruknął, co uznałam za ciche ‘nie przeszkadzaj mi’, więc zamilkłam tonąc w bezkresie marzeń
~*~
Ok, ok, ok. Wiem, co chcecie powiedzieć, ale obiecuję, że w następnym rozdziale będzie mniej przynudzania (czyt. przemyśleń bohaterki). Początki są zawsze i trudne i nudne.
Rozdziały będę dodawać, co niedzielę.


1 komentarz:

  1. Ty chyba żartujesz mówiąc, że to jest beznadziejne. Świetny rozdział i wcale tak nie przynudzasz :)

    OdpowiedzUsuń