piątek, 28 sierpnia 2015

Ciemność dziewiąta.

Miłość nie jest uczuciem. To niezwykły dar, który otrzymujemy i dajemy innym zupełnie bezinteresownie. Czułość, dotyk, każde dobre słowo, troska o drugiego człowieka, akceptacja jego każdej wady i zalety to największe, co możemy mu dać. Każdy z nas ciągle poszukuje miłości. Jesteśmy, jak zagubione w labiryncie dzieci. Błądzimy, po omacku odszukując jakiegokolwiek śladu, znaku, aby w końcu w akcie desperacji zadowolić się kompletną miernotą. Wystarczy, że ktoś na nas spojrzy, a my jesteśmy gotowi zrobić dla niego wszystko. Mamy wrażenie, że to ogromne szczęście i wyróżnienie. Prawda jest taka, że zasługujemy na zdecydowanie więcej. Zostaliśmy stworzeni z miłości i do miłości otrzymując absolutnie wszystko, czego potrzebujemy, aby wypełniać to zadanie. Jesteśmy wyjątkowi, piękni. Każdy włos na naszej głowie, błysk w oku, czy plamka na skórze zostały szczegółowo przemyślane. Nie chodzi o to, aby kogoś odrzucać, bo „nie jest nas godzien”, ale aby nie być jak wygłodniały pies, który bez opamiętania łapie kawałek starego, zepsutego mięsa. Łakniemy bliskości, czułości, jak roślina wody, podczas długotrwałej suszy. Chcemy być kochani i sami obdarowywać innych miłością. Podświadomie wiemy, że tylko to może dać nam szczęście. Cokolwiek by się nie działo, nawet jeżeli bogactwa przysłonią nam oczy, to wciąż poszukujemy jednego. Tylko opaska, która zasłania nam drogę staje się większa.
Skoro miłość jest darem, to nie można na nią zasłużyć. Nie istnieje żaden powód do miłości. Wspaniała wiadomość, prawda? Największy dar i jedyna rzecz, która naprawdę może nas uszczęśliwić jest całkowicie darmowa, a my musimy tylko być sobą, aby ją otrzymać.
I kochać. Warto ofiarowywać innym cząstkę siebie. Chociaż trzeba być odważnym, żeby to zrobić, przecież będą mogli zrobić z nią cokolwiek zechcą, ale właśnie to ryzyko pozwala nam żyć. Jeżeli nie obdarzasz innych miłością, żałujesz im swojego czasu, dotyku, ciepłych słów, to jesteś zwyczajnie martwy. Umarłeś wewnętrznie. Miłość jest dla nas, niczym tlen dla płuc. Pozwala oddychać, poruszać się. To respirator podtrzymujący nasze wszelkie funkcje życiowe. Miłość daje nam życie.
***
-A więc jak było z tobą? –zapytał pewnie przerywając dłuższą chwilę ciszy panującej dotychczas między nami
Początkowo czułam się zdezorientowana, nie miałam pojęcia, o co mnie pyta. Chciał, żebym opowiedziała mu historię mojego życia? Dopiero później dotarł do mnie sens jego słów.
-Urodziłam się niewidoma. Żartowałam, że zrobiłam rodzicom niezłą niespodziankę, chociaż na pewno o takiej nie marzyli. Mimo wszystko obdarzyli mnie mnóstwem miłości. To była podstawowa zasada, która panowała w moim domu, na jakiej mnie wychowano: Kochać drugiego człowieka – ścisnęłam trochę mocniej jego dłoń
-Trudno wyobrazić sobie rodziców, którzy proszą o niewidome dziecko– zachichotał delikatnie
Zawtórowałam mu. Lubiłam jego bezpośredniość. Nie bał się rozmawiać ze mną o mojej niepełnosprawności. Traktował to, jak coś ludzkiego, normalnego i muszę przyznać, że był chyba jedyną znaną mi osobą, która podchodziła do tego w ten sposób. Wszyscy biadolili, traktowali mnie, jak piórko na wietrze tymczasem byłam zupełnie normalną młodą dziewczyną. Miałam takie same potrzeby, pasje, marzenia. Być może czasem potrzebowałam pomocy innych, ale czy ktokolwiek, kiedykolwiek poradził sobie sam w każdej sytuacji?
-Uczyłam się w normalnej szkole, we wszystkim pomagał mi starszy brat Mateusz. Naprawdę wiele mu zawdzięczam, wciąż jesteśmy bardzo blisko – pokiwałam głową
Przez chwilę się nie odzywał. Wciąż pewnie trzymał moją dłoń prowadząc mnie, co bardzo mi się podobało. Chciałam wiedzieć, co sądzi o tym, co przed chwilą opowiedziałam, jakie wrażenie wywarła na nim moja historia. Zależało mi na jego zdaniu. W pewnym momencie odetchnął głęboko i zaczął mówić:
-Miałaś dużo szczęścia. Moi rodzice nie poświęcali mi aż tyle czasu, poza tym jestem jedynakiem-urwał na moment – Zazdroszczę ci, wiesz? Bo ja musiałem zasługiwać na ich miłość, być przykładnym synkiem, a oni mieli mnie gdzieś. Od czasu do czasu pomogli w pracy domowej, pocałowali w policzek, rzadko mówili, że coś dla nich znaczę. Potem się zbuntowałem. Uznałem, że moje starania nie mają sensu, skoro oni nie chcą się wysilić. Zresztą, to długa historia – prychnął – Podsumowując: Nie mam uczuć. – zakończył z rezygnacją w głosie
-Bzdura, każdy je ma- odpowiedziałam wręcz automatycznie
-Jestem fenomenem na skalę światową!- z tonu jego głosu aż bił sztuczny entuzjazm – Napiszmy do jakiejś organizacji, może mnie zbadają, ktoś chociaż dorobi się Nobla – zaśmiał się żałośnie
-Masz uczucia – powiedziałam obejmując jego twarz dłońmi. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, to była chwila, kiedy wyjęłam swoją rękę z uścisku. Po prostu chciałam go wtedy zobaczyć –Nie potrafisz ich okazywać, bo twoi rodzice nigdy cię tego nie nauczyli- dokończyłam i lekko zawstydzona i zabrałam swoje dłonie
Nastąpiła chwila ciszy między nami, po czym Kuba energicznie chwycił moje ręce i przyłożył do swojej twarzy przytrzymując je swoimi mocnymi, dużymi dłońmi. Czułam jego wzrok na sobie, był blisko mnie, słyszałam jego przyspieszony oddech. Na moje policzki wstąpił rumieniec, a ja nie miałam, jak go ukryć, więc pewnie trzymałam głowę skierowaną w jego stronę.
-Naprawdę widzicie za pomocą dotyku? – spytał nie puszczając moich dłoni, pozostając ciągle w tym samym miejscu
-Tak, mamy wyostrzone wszystkie inne zmysły, które zastępują nam wzrok – odparłam lekko drżącym głosem
Pogłaskał moje dłonie swoimi kciukami. Pierwsze promyki słońca tego dnia ogrzewały mi skórę. Do moich uszu docierał kojący szum morza. Między nami panowała zupełna cisza. Od czasu do czasu przerywała ją tylko jakaś mewa, jakby krzycząc, żebyśmy wreszcie się odezwali. Staliśmy tak zapewne kilka minut.
-Jesteśmy tak daleko i tak blisko – powiedział nagle - Zupełnie inni – dodał sprawiając wrażenie, jak gdyby niedowierzał w to, co mówi – Nie wiemy o sobie praktycznie nic, ale mam silną potrzebę spędzania z tobą czasu. Chcę czuć twój dotyk. Nikt inny nie potrafił we mnie wywołać czegoś podobnego. Aleksandro, Olu jakkolwiek masz na nazwisko jesteś najbardziej niesamowitą w swej zwyczajności i najbardziej zwyczajną w swej niesamowitości dziewczyną, jaką spotkałem w całym moim życiu. Chcę cię poznać – powiedział pewnie i puścił moje dłonie. Kiedy mówił czułam, jak się porusza, był niepewny, w jakiś sposób skrępowany, oddychał szybciej, niż zwykle. Być może chciał jak najszybciej wyrzucić z siebie ten potok słów. Jednocześnie mówił z ogromną delikatnością w głosie będąc zupełnie świadomym tego, co robi.
Nie byłam pewna, czy potrafię zrobić kolejny krok, nogi miałam, jak z waty. Widziałam go mówiącego te słowa. Podobał mi się. Zależało mi na nim i ja też chciałam go poznać, jednak miałam wrażenie, że w tym krótkim zdaniu powiedział mi zdecydowanie więcej. On, zawsze powtarzający, że będzie nam lepiej, kiedy nic o sobie nie wiemy, chciał złamać tę barierę, a to oznacza, iż pragnął też zmienić coś w sobie tylko dla mnie, z mojego powodu. Pragnęłam wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo się cieszę, jak mi na nim zależy i jak bardzo zakochałam się, niczym głupia nastolatka w chłopaku, z którym prowadziłam tylko krótkie, niezobowiązujące rozmowy na ganku naszego domku, w chłopaku, o którym wiedziałam tak niewiele, ja- zrównoważona , spokojna i opanowana, to brzmi, jak głupi żart.
-Też chcę cię poznać Jakubie jakkolwiek masz na nazwisko – zaśmiałam się szczerze

-Jednak całkiem szalona z ciebie dziewczyna – lekko szturchnął mnie w ramię i zawtórował mi

***
Ogromne podziękowania dla Lo Reen i Cichutkiej. Ten rozdział nie powstałby, gdyby nie Wasza pomoc :*

wtorek, 23 grudnia 2014

Ciemność ósma.

Bóg nigdy nie mruga. On patrzy, a kiedy jest nam naprawdę źle zaczyna działać. Czasem tego nie dostrzegamy, ale jestem pewna, że On nas wspomaga.
Był w każdej sekundzie mojego życia, ale najbardziej czułam Go, kiedy płakałam. Pocieszał mnie, gładząc moje plecy Swoją ojcowską ręką.
Nie obrażał się, gdy wątpiłam, a nawet wtedy, kiedy to ja gniewałam się na Niego.
Bo moje oczy nie działają.
Bo nie mam idealnej figury.
Bo nic nie jest, tak, jak ja tego chcę.
Bo koleżanki się ode mnie odwróciły.
Nie lekceważy problemów, które mogą wydawać się błahe. Wspomaga mnie w każdej milisekundzie mojego życia. Tak jest od zawsze i na zawsze.
-Ile razy w ciągu dnia człowiek mruga? – spytałam siedzącego obok Mateusza
-Ciężkie pytanie, nie wiem – odpowiedział bezradnie – O czym myślisz? – dodał pospiesznie
-Takie tam..-machnęłam ręką
Nie pytał o nic więcej. Wiedział, że nie udzielę mu odpowiedzi. Jednocześnie miał świadomość, iż wszystko jest w porządku. Dosyć skomplikowane, prawda?
- Zawsze zadajesz trudne pytania –stwierdził
-Dla kogoś, kto tyle czyta nie powinny takie być – zaśmiałam się serdecznie- Poza tym, czyżbyś nie studiował medycyny?
-Na studiach nie czytają nam ciekawostek- prawdopodobnie pokręcił głową ze zrezygnowaniem- Zaraz sprawdzę w Internecie, skoro, aż tak ci na tym zależy.
Nastąpiła chwila błogiej ciszy. Leciutko wystukiwałam jakiś rytm na poręczy krzesła. Zastanawiałam się, czy dzisiaj też przyjdzie. Parę dni temu myślałam, że już nigdy więcej się nie zobaczymy, a teraz? Życie bywa nieprzewidywalne. Chciałabym, żeby przyszedł. Sama nie wiem czemu, po prostu. Kiedy czegoś pragniemy rzadko zastanawiamy się dlaczego. Jesteśmy, jak wiecznie rozwydrzone dzieci. Myślimy, że wszystko się nam należy.
-Prawie sto osiemdziesiąt tysięcy razy- głos Mateusza rozległ się tuż obok- Niesamowite- dodał
-Co? – spytałam osłupiała
-Tyle razy dziennie mruga człowiek. Przed chwilą o to pytałaś. Co z tobą? – zapytał trochę urażony
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Uważaj, bo zostaniesz filozofem, a z tego nie wyżyjesz- fuknął cicho, co oznacza, że się uśmiechnął
-Może bogaty lekarz poratuje młodszą siostrę- uniosłam kubek herbaty do ust, aby się napić
-Na to bym nie liczył- poklepał mnie po ramieniu
-Cham- stwardziałam pewnie, niczym małe dziecko wydające srogi wyrok nad dorosłym niechcącym kupić mu zabawki
-To szynka, po angielsku – stwierdził z lekką pogardą mój braciszek, po czym wszedł domu, o czym świadczył trzask drzwi
***
-Przechodziłeś przypadkiem? – zapytałam
-Uwierzyłabyś, gdybym tak powiedział?
-Nie- zaśmiałam się
-Skąd masz tyle pewności siebie?
-Kupiłam, kiedy ty stałeś po dobry wzrok
Powiedziałam, to z taką lekkością, z jaką akrobatki wykonują skomplikowane układy i sama się zadziwiłam. Zazwyczaj sprawiało mi to ból. Dziwne, prawda? Bez problemu informowałam, że jestem niewidoma, ale kompletnie nie potrafiłam mówić o tym w jakimkolwiek innym kontekście. Po chwili usłyszałam cichy śmiech.
-Myślę, że mogliśmy spotkać się w tej kolejce, akurat, jak wracałem ze wzrokiem.
-Byłam spóźniona?
-Kiedy ty stałaś po rozum, inteligencję i te sprawy, ja pakowałem refleks do kolejnej siatki.
-Założę się, że i w kolejce po mądrość mogliśmy się spotkać – uśmiechnęłam się przyjaźnie
-Nie możesz mieć pewności – zapewnił mnie
-Ty też –odbiłam piłeczkę
-Chcesz powiedzieć, że jesteś głupia?
-Chcę powiedzieć, że jesteś inteligentny.
-Przecież prawie się nie znamy –chyba usiadł bliżej mnie
-Mogłabym odpowiedzieć ci tym samym.
Czułam, że przewaga jest po mojej stronie, ale emanował niesamowitym spokojem i, a jakże – pewnością siebie. Byłam prawie pewna, że siedzi na krześle z wyciągniętymi nogami. Gdyby mógł pogwizdywałby jeszcze. Denerwował mnie, a najgorsze było to, że im bardziej o nim myślałam, o tym, co teraz robi, czy powie za chwilę, tym bardziej…
Pragnęłam go.
Bardzo mocne słowa, może aż zbytnio, ale uczucie, które ogarniało mnie, kiedy wiedziałam, że jest obok, kiedy rozmawiał ze mną potrzebowało wielkich określeń. To wszystko dotarło do mnie w jednym momencie. Bałam się tego, ale nie mogłam pozostać obojętna. Nagle, z każdym jego słowem moje serce biło szybciej, chciało wyrwać się z piersi, niepotrzebnego ograniczenia. Po raz pierwszy poczułam coś równie mocnego. Odurzało mnie, niczym alkohol, ale nie niosło ze sobą skutków ubocznych. Było moją słodką tajemnicą, sekretem, jedyną naprawdę prywatną rzeczą, jakiej zaznałam. Nie ma nic bardziej intymnego i sekretnego, niż uderzenia własnego serca. Drugi człowiek może poczuć i przeżyć wszystko, co ty, ale nigdy wasze klatki piersiowe nie poczują podobnego ucisku ani przez wasze ciała nie przejdzie tyle samo ciepła na widok pewnej, szczególnej osoby.
-Chodźmy gdzieś- powiedział nagle
Mruknęłam tylko nie wiedząc, co odpowiedzieć.
-Powłóczmy się po plaży, dotknijmy stopami mokrego od ciepłego, letniego deszczu piasku. Tylko tyle…
-I aż tyle – uśmiechnęłam się
-Nie proponuję ci wyprawy na drugi koniec świata, chociaż z chęcią bym to zrobił.
-Dlaczego?, przecież prawie się nie znamy– pokręciłam głową
-Właśnie dlatego – odpowiedział pewnie
Wstał i chwycił moją rękę praktycznie zmuszając mnie do podniesienia się z fotela. Przez moje ciało przeszedł dreszcz.
-Mam puścić i kierować cię słowami, czy…
Nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Tak jest dobrze – powiedziałam i uścisnęłam jego dłoń

~~~

Powracam? Chyba tak. Nareszcie. Następnych rozdziałów spodziewajcie się, co tydzień lub dwa.

niedziela, 7 września 2014

Ciemność siódma.

Ludzie są zabawnymi stworzeniami pełnymi sprzeczności i niejasności. Chcą być nieprzerwanie szczęśliwi, a gardzą dobrem, które otrzymują każdego dnia. Narzekają na swoje życie, pogłębiając się w bezsensownej depresji. Twierdzą, że szczęście ich omija, ktoś na górze się nimi nie interesuje. Prawda jest zupełnie inna. Winni są tylko oni. Oczekują wielkiego pudełka pełnego drogich prezentów, nie dostrzegając małego pudełeczka, które leży obok ich łóżka każdego dnia. Prezentu otrzymywanego zawsze, gdy otwieramy oczy. Dobra, bez którego nic nie miałoby sensu i nic nie mogłoby trwać.
Życia
Oglądałam kiedyś pewien program, w którym prowadzący pytał przypadkowych przechodniów, o dziesięć rzeczy najcenniejszych dla nich. Jedna z nich szczególnie zapadła mi w pamięć. Dziewczyna stwierdziła, że jest to właśnie życie, bo w nim zawiera się wszystko, co najpiękniejsze. Miłość, radość, uśmiech bliskiej osoby, najszczersze uściski, kiedy dwoje ludzi wybacza sobie swoje przewinienia. Od tamtej pory moje myślenie zmieniło się diametralnie.
-Kogo moje piękne oczy widzą! –usłyszałam radosny krzyk Iwony
-Nie możesz spać? – spytałam trochę zbyt zgryźliwie
-Tak się składa. Pomyślałam, że cię tu spotkam. – zachichotała
Uśmiechnęłam się krzywo.
-Musisz się mocno nudzić, jak jesteś tutaj sama – stwierdziła prawdopodobnie zaczynając kolejny monolog
Uniosłam prawy kącik ust, ku górze. Dzisiaj było całkiem ciekawie…

***

-Codziennie tutaj siedzisz, o tak wczesnej porze? - zapytał
-Codziennie chodzisz na spacer, o tak wczesnej porze? – uśmiechnęłam się zadziornie
-Tak – odpowiedział – Przyjechałem na wakacje, ale nie mogę spać.
-Oj, biedaczek – zrobiłam bardzo smutną minę, a zaraz potem zaśmiałam się
Poczułam jego oddech na swojej twarzy. Ogarnęło mnie dziwne, nieznane dotąd uczucie.
-Jesteś bardzo blisko, prawda?
-Masz coś przeciwko? – wyszeptał
-Takie sztuczki na mnie nie działają – pokręciłam głową wyraźnie rozbawiona
-Czyżbyś gardziła moim urokiem osobistym?
-Przez grzeczność nie zaprzeczę – zaśmiałam się
Przyspieszony na moment oddech wskazywał, że i on był wyraźnie rozbawiony

***

Jakub:

Nie mam pojęcia, co mnie podkusiło, żeby do niej podejść. Jeszcze wczoraj dzięki swojej sile perswazji byłem pewien, że jej nie lubię.
Była zupełnie inna. Miała w sobie coś, co mnie do niej przyciągało. Nie potrafiłem tego nazwać, ale byłem też pewien, że nie miała tego żadna dziewczyna, którą wcześniej poznałem. To dziwne ‘coś’ kazało mi przysunąć się do niej i trwać tak, póki nie powiedziałaby, że kategorycznie mam się odsunąć. Założę się, iż posunęłoby mnie to do jeszcze bardziej szalonych rzeczy.

***

-Pierwszy raz nie wiesz, co powiedzieć? –zapytała zadziornie
-Ja? Pomyliłaś mnie z kimś – uśmiechnąłem się i oparłem się o grubą drewnianą belkę podtrzymującą dach
-A jednak zmieniłeś temat.
-Nigdy nie dajesz za wygraną? – spytałem
-Jak widać.
Pokręciłem głową. Trafiłem na godnego przeciwnika. Nigdy nie rozmawiałem tak z dziewczyną. To na zawsze walczyła o mnie. Za dużo było podane mi na tacy. Jestem beznadziejny – pomyślałem
-Nic nie powiesz? – zapytała nieśmiało, jakby bała się, że już uciekłem, nigdy mnie nie usłyszy
-A chciałabyś, żebym przemówił? – uniosłem brew, ku górze, chociaż nie mogła tego zobaczyć
-Musiałabym się zastanowić – pogłaskała swoją brodę charakteryzując się na wielkiego, zacnego myśliciela
-Znam odpowiedź- powiedziałem zadziornie
-Więc, czemu pytasz?
-Nie zadawaj pytań, to nie usłyszysz kłamstw, tak? – prychnąłem cicho
-Być może – odpowiedziała krótko, bez większego zastanowienia

***

Aleksandra:

-Nie jest tak źle, jak ci się wydaje.
-To super – powiedziała szybko, wyraźnie niezainteresowana moją odpowiedzią
-Przyszłaś do Mateusza? – zapytałam szybko, nim nabrała jeszcze powietrza, by wypowiedzieć kolejne zdanie
-Dlaczego tak myślisz? – poprawiła się na krześle – Do ciebie – machnęła nerwowo głową
Na moich ustach spoczął nikły uśmiech pełen tryumfu.

***

Charakteryzowała go spora, męska duma. Nie mam większego doświadczenia we flirtowaniu, ale chyba właśnie to robiłam. Miał w sobie dziwne ‘coś’, przez które nie mogłam o nim zapomnieć, które instynktownie zmuszało mnie do takiego zachowania, jakie właśnie przejawiałam.
-Nie bałeś się mnie – zaczęłam
-A miałem? – spytał z powątpiewaniem w głosie
-Wiesz, o czym mówię.
-Nie.
-Po prostu chcesz, żebym to powiedziała? – upewniłam się
-Tak.
-Większość ludzi boi się do mnie odezwać, bo najwyraźniej uważają, że zwykłym ‘cześć’ zranią mnie albo doprowadzą do jeszcze większej ślepoty – zaśmiałam się z absurdalności tego, co powiedziałam
-Nie wiedzą, ile tracą – powiedział, po czym uraczył mnie zwykłym ‘do zobaczenia’ i odszedł
Ale nie
On powiedział coś więcej.
Wystarczy tylko słuchać.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Ciemność szósta.

Na dworze było dosyć chłodno, jak zwykle o poranku. Siedziałam na granatowym, plastikowym krześle wspominając i marząc jednocześnie. Takie chwile pozwalały mi żyć teraźniejszością. Minęło parę godzin, nim na ganek wyszedł mój brat.
-Przeziębisz się- powiedział podając mi aromatyczną kawę
Upiłam łyk z mojego ulubionego kubka. Podobno był zielony, niczym trawa. Pamiętam, że jako dziecko byłam bardzo zawiedziona, gdy nikt nie potrafił opisać mi żadnego koloru. Potem zaczęłam je kojarzyć z przedmiotami, które sobą zdobią. Wiatr zawiał mocniej, ale czułam, że zza chmur przeciera się słońce. Poszliśmy do kuchni, żeby zrobić śniadanie, kiedy usłyszeliśmy, że ktoś podjeżdża pod nasz domek.
-Ciocia Asia – powiedział Mateusz
-Rudolf! – krzyknęłam i wybiegłam z domku zostawiając niedokończoną  pracę w nieładzie
-Oleńka! –usłyszałam rozkoszny okrzyk cioci – Wyrosłaś na piękną kobietę
-Dziękuję- odparłam, po czym przywitałam się jeszcze z wujkiem Robertem
-Zapewne nie możesz doczekać się spotkania z Rudolfem, co? – zapytała radośnie
-Tak – odparłam szczerze
Usłyszałam odgłos szczekania, a chwilę później przytuliłam dużego psa. Miał jasną, długą sierść i zawsze nosił czerwoną chustkę we wzorki zawiązaną na szyi. Bardzo mi go brakowało. Jest ze mną od dawna. To specjalnie wyszkolony pies mający być moim przewodnikiem. Cieszyłam się, że mam go przy sobie. Czułam się pewniej.

Mateusz:

Zawsze jest taka radosna, daje nadzieję innym. Prawie nie płacze. Ma w sobie tyle wiary. Zazdroszczę jej tego i podziwiam ją. Dla niej nie istnieje słowo: ‘ciężko’ uważa,  że zawsze da radę. Ma zupełną rację. Uśmiechnąłem się pod nosem. Położyłem plasterek pomidora na ostatnią kanapkę, wytarłem ręce o spodnie i wyszedłem z domku.
-Cześć ciociu! – przytuliłem dosyć tęgą kobietę
-Mateusz! Ale z ciebie przystojniak! Muszę ci powiedzieć, że jeżeli nie byłabym związana z tym tam – wskazała kciukiem na wujka – Z chęcią spojrzałabym na ciebie trochę dłużej – kokieteryjnie puściła mi oczko
Zaśmiałem się. Większość ludzi narzeka na swoje ciotki, ja natomiast moją bardzo lubiłem. Zwariowana kobieta, jak wynika z opowieści mamy, nie od dziś. Pamiętam, że z okazji swoich trzydziestych piątych urodzin postanowiła skoczyć na bungee. Poza tym, kiedy słuchało się jej opowieści zawsze miało się łzy w oczach, a w piersiach brakowało tchu.
-Cześć wujku! – zawołałem, po czy podałem rękę mężczyźnie z lekką łysiną
Podszedłem do Oli. Przytulała i głaskała Rudolfa. Przykucnąłem i zmierzwiłem sierść zwierzęcia. Wyczuła moje perfumy, wiedziała, że jestem obok. Widziałem, to na jej twarzy. Słońce ogrzewało moje ciało, słyszałem szum wody. Dzięki bryzie czułem przyjemny chłód. Naprawdę nic nie było w stanie zepsuć tamtej chwili.
-Pewnie nie możesz odpędzić się od adoratorek? – ciocia Asia ciągnęła temat, jak dziecko gumę
-Jest taka jedna – Ola zachichotała
-Ładna chociaż?
-Myślę, że powinniście odpocząć, na pewno jesteście zmęczeni – zacząłem
-A ja myślę, że nie powinieneś zmieniać tematu – Ola uśmiechnęła się do mnie promieniście
Nadal wydawała mi się taka mała, drobna i krucha. Nie dopuszczałem myśli, że jest już dorosłą kobietą, a przecież właśnie taka była prawda. Kochałem ją. Być może jestem nadopiekuńczy, ale chcę, aby zawsze miała wszystko, czego potrzebuje. Jestem pewien, że ona pragnie tego samego dla mnie.
Rodzice często martwili się, że Ola nie da rady w dorosłym życiu. Zawsze powtarzałem im, iż kompletnie nie mają racji. Cały czas tak uważam. Jest lepiej przygotowana, niż większość ludzkości.

Jakub:

Obudziłem się bardzo wcześnie, jak zwykle zresztą. Kolejny raz wymknąłem się na spacer, aby nie leżeć bezczynnie. Odruchowo spojrzałem na domek, w którym mieszkała. Wyglądała dokładnie, tak samo, jak ostatnim razem, ale u jej stóp leżał duży pies. Była krucha i bardzo piękna. –I tak jej nie polubię- pomyślałem, ale podszedłem bliżej, by porozmawiać. Nie robiłem tego wcześniej tylko teraz, kiedy mógł pogryźć mnie jej pies. Chyba miałem w sobie coś z sadysty.
-Cześć – powiedziałem, a ona, aż podskoczyła na krześle, bała się – Spokojnie, to ja, Kuba z plaży – uspokoiła psa, który wyglądał, jakby zaraz miał mnie rozszarpać
-Cześć- odparła i przez chwilę nie mówiła nic.
-Chciałabym cię zobaczyć – powiedziała niepewnie – Czy…?  -urwała
Zaskoczyła mnie, ale zgodziłem się. Nigdy wcześniej nie spotkałem niewidomego. Zbyt dużo ludzi traktuje niepełnosprawnych, niczym trędowatych, zupełnie jakby roznosili zarazę. Boją się podejść, odezwać. Zapominają, że to ludzie, tacy sami, jak oni. Mają może tylko więcej serca. Nie chciałem jej tak traktować. Czułem coś do niej , od kiedy się spotkaliśmy. Tajemnicza siła stawiała ją na mojej drodze, robiła wszystko, żebym nie zapomniał.
Chwyciłem jej dłoń. Była bardzo delikatna, kobieca. Skierowałam ją na swoją twarz. Poczułem, jak jej delikatne palce dotykają moich policzków i zamknąłem oczy. Badała każdy centymetr mojej twarzy. Nigdy nie czułem czegoś podobnego. Żadne inne uczucie nie mogło się z nim równać. Jej dotyk w jakiś sposób działał na mnie kojąco. Rozluźniłem się. Nagle przestała, a ja poczułem zawód, który starałem się, jak najszybciej odpędzić.
-Zobaczyłaś mnie? – spytałem nadal pozostając w osłupieniu
-Tak – odparła.
Myślałem, że powie coś więcej, ale widocznie nie miała takiego zamiaru.
-Wystraszyłeś mnie – powiedziała po chwili
-Nie chciałem – broniłem się
-Wiem.
Z jakiegoś powodu nie potrafiłem być dla niej niemiły. Może to zwykła ludzka litość? A może, to dlatego, że i ona nie pałała złośliwością.

niedziela, 27 lipca 2014

Ogłoszenie.

Z powodu wakacji, rozdziały będą dodawane nieregularnie, w różnych odstępach czasu. Za wszystkie utrudnienia przepraszam i ściskam :*

sobota, 12 lipca 2014

Ciemność piąta.

Jakub:

Dotarłem do nadmorskiego baru. Usiadłem za ladą na obrotowym, skórzanym krześle. Gestem zawołałem barmana.
-Piwo - powiedziałem być może zbyt władczym tonem
-Magiczne słowo? – podpuszczał mnie wyraźnie zdegustowany moim brakiem kultury
-Teraz! – krzyknąłem
Odwrócił się i poszedł naleć piwa do kufla. Posłał mi parę złowrogich spojrzeń. Miał około dwadzieścia siedem lat, czarne, jak smoła włosy, piwne oczy i dosyć ciemną karnację albo tak mi się tylko zdawało przez te światła. Z hukiem postawił kufel przede mną. Parę kropel piwa rozlało się na ladę.
-Dziesięć złotych – powiedział sucho jednocześnie otwierając kasę zapewne, by sprawić wrażenie zniecierpliwionego
-Słucham?!  -wykrzyknąłem oburzony – Kpisz sobie?! Przecież widzę, że piwo kosztuje o połowę mniej!
-Dla niemiłych klientów podwajamy cenę – uśmiechnął się z wyższością, jakby właśnie rozgniótł denerwującego robaka
Fuknąłem ze złością i rzuciłem banknot na ladę. Barman posłał mi sztuczny uśmiech, kiedy wychodziłem zabierając kufel. Usłyszałem jego krzyk. Odwróciłem się. Paroma większymi łykami opróżniłem zawartość i z hukiem odstawiłem pusty kufel na znajdujący się obok stolik, nie zważając na to, że siedzi tam akurat jakaś para. Uniosłem oba kciuki w stronę barmana i uśmiechnąłem się przesadnie, po czym wyszedłem z budynku.
Snułem się ulicami oglądając pamiątki i krzywiąc się na widok wyraźnie przesadzonych cen. Obmyślałem historie ludzi, których mijałem, bo nie miałem lepszego zajęcia. Zdenerwowanie powoli uchodziło ze mnie, niczym powietrze z płuc. Powróciło wspomnienie tamtej dziewczyny. Jej zapachu, włosów i oczu, które nie przestawały mnie intrygować. Szybko jednak je odpędziłem. Nie rozumiałem dlaczego nie mogłem przestać o niej myśleć. To było silniejsze ode mnie. Już nic nie wiem, nie rozumiem. Chciałbym ją jeszcze zobaczyć, przyjrzeć się jej dokładnie, mimo całej niechęci, którą być może tylko sobie wmawiałem. Chciałem, żeby to była prawda.

Serce jest silniejsze, niż rozum. Często go zagłusza w jednej chwili wychodząc na pierwszy plan, czyniąc z człowieka robota, mogącego zrobić wszystko z miłości.
Rozum możemy oszukać, serca niestety nie.

Wcisnąłem ręce w kieszenie spodenek i udałem się w kierunku domku, który służył za moje aktualne miejsce zamieszania.

Aleksandra:

Siedzieliśmy do późna przed naszym domkiem rozmawiając i żartując, jakby świat nie istniał. Znów czułam się wolna, z radością wdychałam zimne powietrze do płuc. Nie myślałam więcej o poznanym dzisiaj chłopaku, stał się dla mnie swego rodzaju przeszłością, aż do momentu, kiedy Iwona mi o nim przypomniała.
-Wiesz- zaczęła- Zrezygnuj z tego Kuby. Widać, że jest pusty i zależy mu tylko na jednym – głośno upiła łyk napoju
-Nie jestem nim zainteresowana – odparłam trochę kłamiąc, trochę mówiąc prawdę – Poza tym, jemu na mnie nie zależy
-Tylko ostrzegam.
-Dzięki- powiedziałam, bo żadna sensowna odpowiedź nie przyszła mi do głowy
-Słuchaj się mnie, a daleko zajdziesz- zaśmiała się
Mruknęłam tylko cicho, gdyż nie chciałam być niemiła, a tylko takie odpowiedzi przychodziły mi do głowy.
-Chyba czas iść spać- powiedział Mateusz przerywając niezręczną ciszę
-Zdecydowanie – poparłam go i wstałam z krzesła, a potem szukając dłońmi przedmiotów starałam się bezpiecznie dotrzeć do sypialni.

*
Obmyłam twarz wodą i zacisnęłam ręce na krawędzi umywalki. Odetchnęłam głęboko. Marzyłam tylko o tym, żeby pójść spać, ale wydarzenia dzisiejszego dnia skutecznie mi to umożliwiały. Cały czas myślałam, o tym, co się wydarzyło. Czy faktycznie był taki zły, jak twierdziła Iwona? Nie wydawało mi się. Traktował mnie, jak innych ludzi, bez taryfy ulgowej. Ona uznawała, to za brak kultury, zapominając, że nie jestem chora. Po prostu widzę tylko ciemność. Chcę żyć normalnie. Pragnę, żeby nie patrzyli na mnie przez pryzmat mojej niepełnosprawności. Mam na imię Ola, a nie Ślepa.
Wyszłam z łazienki. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i otuliłam kołdrą. Noc była wyjątkowo chłodna. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Jakub:

Nie mogłem spać. Bezczynne leżenie w łóżku nie należało do moich ulubionych zajęć, więc wstałem i ubrałem się, a potem wyszedłem z domku na tyle cicho, by nie obudzić Adriana. Nasze aktualnie mieszkanie znajdowało się na nieznacznym wzniesieniu. Z okien widać było plażę i ustawiony niedaleko rządek innych domków. Bez namysłu stawiałem kolejne kroki. Wilgotny, miękki piasek przelatywał mi między palcami stóp. Wpatrywałem się w morze, które co jakiś czas chłodziło mnie zmywając drobinki żółtego pyłu z nóg. Odwróciłem głowę w kierunku domków. Siedziała tam. Miała na sobie długi, gruby sweter w białe paski, który okrywał jej chude ciało. Nogi przykryła jasnym kocem. Plastikowe krzesło, na którym siedziała miało kolor nocnego nieba. Wpatrywała się w przestrzeń przed nią. Chciałem podejść, ale bałem się, że ją wystraszę. Nie zależało mi, po prostu chciałem zachować choć odrobinę przyzwoitości.

*
Komentujesz=motywujesz

piątek, 11 lipca 2014

Ciemność czwarta.

-Podaj model i już lecę kupować – odpowiedział zaczepnie
Zupełnie odruchowo uśmiechnęłam się nieznacznie, ale chwilę później przypomniałam sobie, że powinnam być na niego zła i spoważniałam.
-To jakiś skandal! Jak możesz ją tak obrażać?! – krzyknęła histerycznie Iwonka
-Aleksandra – podałam mu rękę trochę, dlatego że tego chciałam, trochę, bo chciałam dopiec Iwonie
-Jakub – poczułam, jak ściska moją dłoń – Może zagrasz z nami w siatkówkę?
-Ignorant! – nowa adoratorka Mateusza znowu atakowała
Podobało mi się, że w żaden sposób nie wykluczał mnie z normalnego życia. Wybaczam mu każdy nietakt, bezsensowną wypowiedź. Doskonale wiedział, co mówi. Był chyba pierwszą osobą, która traktowała mnie zupełnie normalnie. Nie widział mojej niepełnosprawności, widział dziewczynę, ładną, czy brzydką wszystko zależy od gustu. Iwona chciała być w porządku, chciała być dobrym człowiekiem, który reaguje na problemy innych. Nie mam jej tego za złe, doceniam dobre intencje, ale to nie jest to, czego oczekuję.
-Może innym razem – odpowiedziałam
Odszedł. Zapewne szczęśliwy, bo spełnił swój obywatelski obowiązek bycia miłym dla niepełnosprawnego.

Jakub:

Nie podoba mi się – myślałem przez całą drogę od jej koca do boiska. Powtarzałem to, jak mantrę. W pewnym momencie nawet uwierzyłem, że to prawda, ale mimo to nie potrafiłem wyrzucić z głowy wspomnienia o niej. Denerwowała mnie swoją pewnością siebie. Chciałem dopiec jej jakimś nietaktowną zaczepką, jak pomysł grania w siatkówkę, ale była zadziwiająco spokojna. Z lekkością wypowiedziała parę słów służących, jako grzeczna odmowa. Dzieciak ze mnie. Miałem ochotę rzucić piłką, ale nigdzie nie widziałem odpowiedniego miejsca, od którego odbiłaby się z hukiem albo zniszczyła jakąkolwiek rzecz. Wszędzie tylko wolna, bezsensowna przestrzeń. Nawet złość na samego siebie nie pomagała. Ciągle czułem zapach jej perfum, widziałem gęste, ciemne włosy, które powiewały na wietrze z delikatnością równą jej ruchom. Coś ciągnęło mnie do niej niezależnie od tego, jak bardzo chciałem być daleko.
-Niezła jest. Jeżeli Ty jej nie chcesz, to biorę ją.
-Pyskata – obejrzałem się przez prawe ramię w nadziei, że zobaczę ją jeszcze chociaż raz – I chyba zajęta – dodałem, gdy zobaczyłem obok niej wysokiego mężczyznę.
Poczułem lekkie ukłucie zazdrości w środku, ale szybko je przepędziłem. Przecież ty jej nawet nie lubisz.
-Oj tam, cięty język zawsze można utemperować – zaśmiał się, niczym typowy cwaniak
 Idiota – pomyślałem. Chyba znalazłem swój cel. Chociaż nie, nie warto. Pewnie go to nawet nie zaboli, a do tego nadal będzie równie głupi, co teraz.
-To jak? – spytał
-Jesteś zwykłym prostakiem – powiedziałem ze złością, rzuciłem mu piłkę i odszedłem. Słyszałem tylko, jak z udawanym zawodem mówi: „Czyli jednak nie będzie moja” i śmieje się szyderczo. Zacisnąłem pięści. Z Adrianem znam się od podstawówki. Zawsze był moim najlepszym kumplem, masę głupot zrobiliśmy razem, ale w sprawie dziewczyn różniliśmy się diametralnie. On był zwykłym podrywaczem, nie interesowały go długoterminowe związki, chciał się dobrze bawić. Ja natomiast… no właśnie. Różnie ze mną bywało, ale teraz szukam kogoś na dłużej, może nie na zawsze, nie myślę, o tym, jak w słowo oznaczające wieczność wpasować jakąś dziewczynę, jednak czekam. Nabrałem szacunku do kobiet. Wydoroślałem. W porządku, tylko troszeczkę – pomyślałem, a moją twarz spowił zadziorny uśmiech. Przyspieszyłem kroku.


Aleksandra:

-Co to za chłopak? – spytał mój brat
-Kuba – odpowiedziałam krótko, nie chcąc zaczynać dłuższej dyskusji, spotkanie bez większej historii. Może zobaczę go jeszcze gdzieś ukradkiem, ale to wszystko.
-Nie Kuba, tylko palant! – krzyknęła Iwona. Zaczęła nawet wymachiwać rękoma, bo dostałam w policzek, czego ku mojej uciesze nie zauważyła. Nie zniosłabym półgodzinnego przepraszania – Jego rodzice popełnili błąd, przy nadawaniu mu imienia – prychnęła – Wyobrażasz sobie, że…
-Spokojnie, nic się nie stało – przerwałam jej, bo niespecjalnie podobała mi się wizja długiej opowieści z komentarzami Iwony. Chociaż te, muszę przyznać były nawet zabawne. Jej panika była zabawna.
-Na pewno? – spytał – Jeżeli chcesz, to mogę pójść z nim porozmawiać – odchrząknął znacząco i zaśmiał się, ale wiedziałam, że jest do tego zdolny. Starsi bracia zawsze dbają o młodsze siostry, taki ich przywilej- uśmiechnęłam się promieniście na tę myśl
-No i to jest prawdziwy facet! – Iwona wskazała ręką na Mateusza, wiem, bo znowu dostałam w twarz i zaczęłam poważnie rozważać przeniesienie się na koc mojego brata, gdzie nadmiernie ruchliwa ręka dziewczyny mnie nie dosięgnie  - A nie jakiś Kubuś – prychnęła ze złością i opadła na koc, co rozpoznałam, po cichym odgłosie uderzenia o piaszczyste podłoże – Chociaż – dodała po chwili milczenia – Był naprawdę przystojny.
-Jak wyglądał? – spytałam lekko przygryzając usta
-Był blondynem, miał krótkie włosy umiejętnie postawione na żel, tak by wyglądały atrakcyjnie, a nie, jak… - Niebieskie oczy- powiedziała po ułamkach sekund zostawionych, aby każdy mógł dokończyć poprzednie zdanie, jakimś niekoniecznie kulturalnym zwrotem- W zasadzie mogły być też zielone. Zbyt krótko go widziałam. W każdym razie wspaniale komponowały z resztą – wydawało mi się, że skończyła, kiedy odparła – Może włosy były po prostu rozwiane? – zamyśliła się – Ciało miał wyrzeźbione, to chyba sportowiec – dokończyła swój opis


Rozmarzyłam się, próbując zobaczyć jego obraz. Włosy koloru piasku, oczy nieba, bądź trawy, ciało atlety… Był irytujący, ale nie aż tak bardzo, aby zakłóciło to wspaniały obraz, jaki stworzyłam w swojej głowie. To nigdy nie będzie to, co zobaczy Iwona, czy Mateusz, ale zapewniam, że jest równie świetne. Przygryzłam usta i uśmiechnęłam się lekko. Podobał mi się. Denerwował mnie, ale jakaś nieznana mi siła kazała mojemu umysłowi go lubić. Na chwilę zapomniałam nawet, że prawdopodobnie nigdy się nie spotkamy.