poniedziałek, 28 lipca 2014

Ciemność szósta.

Na dworze było dosyć chłodno, jak zwykle o poranku. Siedziałam na granatowym, plastikowym krześle wspominając i marząc jednocześnie. Takie chwile pozwalały mi żyć teraźniejszością. Minęło parę godzin, nim na ganek wyszedł mój brat.
-Przeziębisz się- powiedział podając mi aromatyczną kawę
Upiłam łyk z mojego ulubionego kubka. Podobno był zielony, niczym trawa. Pamiętam, że jako dziecko byłam bardzo zawiedziona, gdy nikt nie potrafił opisać mi żadnego koloru. Potem zaczęłam je kojarzyć z przedmiotami, które sobą zdobią. Wiatr zawiał mocniej, ale czułam, że zza chmur przeciera się słońce. Poszliśmy do kuchni, żeby zrobić śniadanie, kiedy usłyszeliśmy, że ktoś podjeżdża pod nasz domek.
-Ciocia Asia – powiedział Mateusz
-Rudolf! – krzyknęłam i wybiegłam z domku zostawiając niedokończoną  pracę w nieładzie
-Oleńka! –usłyszałam rozkoszny okrzyk cioci – Wyrosłaś na piękną kobietę
-Dziękuję- odparłam, po czym przywitałam się jeszcze z wujkiem Robertem
-Zapewne nie możesz doczekać się spotkania z Rudolfem, co? – zapytała radośnie
-Tak – odparłam szczerze
Usłyszałam odgłos szczekania, a chwilę później przytuliłam dużego psa. Miał jasną, długą sierść i zawsze nosił czerwoną chustkę we wzorki zawiązaną na szyi. Bardzo mi go brakowało. Jest ze mną od dawna. To specjalnie wyszkolony pies mający być moim przewodnikiem. Cieszyłam się, że mam go przy sobie. Czułam się pewniej.

Mateusz:

Zawsze jest taka radosna, daje nadzieję innym. Prawie nie płacze. Ma w sobie tyle wiary. Zazdroszczę jej tego i podziwiam ją. Dla niej nie istnieje słowo: ‘ciężko’ uważa,  że zawsze da radę. Ma zupełną rację. Uśmiechnąłem się pod nosem. Położyłem plasterek pomidora na ostatnią kanapkę, wytarłem ręce o spodnie i wyszedłem z domku.
-Cześć ciociu! – przytuliłem dosyć tęgą kobietę
-Mateusz! Ale z ciebie przystojniak! Muszę ci powiedzieć, że jeżeli nie byłabym związana z tym tam – wskazała kciukiem na wujka – Z chęcią spojrzałabym na ciebie trochę dłużej – kokieteryjnie puściła mi oczko
Zaśmiałem się. Większość ludzi narzeka na swoje ciotki, ja natomiast moją bardzo lubiłem. Zwariowana kobieta, jak wynika z opowieści mamy, nie od dziś. Pamiętam, że z okazji swoich trzydziestych piątych urodzin postanowiła skoczyć na bungee. Poza tym, kiedy słuchało się jej opowieści zawsze miało się łzy w oczach, a w piersiach brakowało tchu.
-Cześć wujku! – zawołałem, po czy podałem rękę mężczyźnie z lekką łysiną
Podszedłem do Oli. Przytulała i głaskała Rudolfa. Przykucnąłem i zmierzwiłem sierść zwierzęcia. Wyczuła moje perfumy, wiedziała, że jestem obok. Widziałem, to na jej twarzy. Słońce ogrzewało moje ciało, słyszałem szum wody. Dzięki bryzie czułem przyjemny chłód. Naprawdę nic nie było w stanie zepsuć tamtej chwili.
-Pewnie nie możesz odpędzić się od adoratorek? – ciocia Asia ciągnęła temat, jak dziecko gumę
-Jest taka jedna – Ola zachichotała
-Ładna chociaż?
-Myślę, że powinniście odpocząć, na pewno jesteście zmęczeni – zacząłem
-A ja myślę, że nie powinieneś zmieniać tematu – Ola uśmiechnęła się do mnie promieniście
Nadal wydawała mi się taka mała, drobna i krucha. Nie dopuszczałem myśli, że jest już dorosłą kobietą, a przecież właśnie taka była prawda. Kochałem ją. Być może jestem nadopiekuńczy, ale chcę, aby zawsze miała wszystko, czego potrzebuje. Jestem pewien, że ona pragnie tego samego dla mnie.
Rodzice często martwili się, że Ola nie da rady w dorosłym życiu. Zawsze powtarzałem im, iż kompletnie nie mają racji. Cały czas tak uważam. Jest lepiej przygotowana, niż większość ludzkości.

Jakub:

Obudziłem się bardzo wcześnie, jak zwykle zresztą. Kolejny raz wymknąłem się na spacer, aby nie leżeć bezczynnie. Odruchowo spojrzałem na domek, w którym mieszkała. Wyglądała dokładnie, tak samo, jak ostatnim razem, ale u jej stóp leżał duży pies. Była krucha i bardzo piękna. –I tak jej nie polubię- pomyślałem, ale podszedłem bliżej, by porozmawiać. Nie robiłem tego wcześniej tylko teraz, kiedy mógł pogryźć mnie jej pies. Chyba miałem w sobie coś z sadysty.
-Cześć – powiedziałem, a ona, aż podskoczyła na krześle, bała się – Spokojnie, to ja, Kuba z plaży – uspokoiła psa, który wyglądał, jakby zaraz miał mnie rozszarpać
-Cześć- odparła i przez chwilę nie mówiła nic.
-Chciałabym cię zobaczyć – powiedziała niepewnie – Czy…?  -urwała
Zaskoczyła mnie, ale zgodziłem się. Nigdy wcześniej nie spotkałem niewidomego. Zbyt dużo ludzi traktuje niepełnosprawnych, niczym trędowatych, zupełnie jakby roznosili zarazę. Boją się podejść, odezwać. Zapominają, że to ludzie, tacy sami, jak oni. Mają może tylko więcej serca. Nie chciałem jej tak traktować. Czułem coś do niej , od kiedy się spotkaliśmy. Tajemnicza siła stawiała ją na mojej drodze, robiła wszystko, żebym nie zapomniał.
Chwyciłem jej dłoń. Była bardzo delikatna, kobieca. Skierowałam ją na swoją twarz. Poczułem, jak jej delikatne palce dotykają moich policzków i zamknąłem oczy. Badała każdy centymetr mojej twarzy. Nigdy nie czułem czegoś podobnego. Żadne inne uczucie nie mogło się z nim równać. Jej dotyk w jakiś sposób działał na mnie kojąco. Rozluźniłem się. Nagle przestała, a ja poczułem zawód, który starałem się, jak najszybciej odpędzić.
-Zobaczyłaś mnie? – spytałem nadal pozostając w osłupieniu
-Tak – odparła.
Myślałem, że powie coś więcej, ale widocznie nie miała takiego zamiaru.
-Wystraszyłeś mnie – powiedziała po chwili
-Nie chciałem – broniłem się
-Wiem.
Z jakiegoś powodu nie potrafiłem być dla niej niemiły. Może to zwykła ludzka litość? A może, to dlatego, że i ona nie pałała złośliwością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz