sobota, 12 lipca 2014

Ciemność piąta.

Jakub:

Dotarłem do nadmorskiego baru. Usiadłem za ladą na obrotowym, skórzanym krześle. Gestem zawołałem barmana.
-Piwo - powiedziałem być może zbyt władczym tonem
-Magiczne słowo? – podpuszczał mnie wyraźnie zdegustowany moim brakiem kultury
-Teraz! – krzyknąłem
Odwrócił się i poszedł naleć piwa do kufla. Posłał mi parę złowrogich spojrzeń. Miał około dwadzieścia siedem lat, czarne, jak smoła włosy, piwne oczy i dosyć ciemną karnację albo tak mi się tylko zdawało przez te światła. Z hukiem postawił kufel przede mną. Parę kropel piwa rozlało się na ladę.
-Dziesięć złotych – powiedział sucho jednocześnie otwierając kasę zapewne, by sprawić wrażenie zniecierpliwionego
-Słucham?!  -wykrzyknąłem oburzony – Kpisz sobie?! Przecież widzę, że piwo kosztuje o połowę mniej!
-Dla niemiłych klientów podwajamy cenę – uśmiechnął się z wyższością, jakby właśnie rozgniótł denerwującego robaka
Fuknąłem ze złością i rzuciłem banknot na ladę. Barman posłał mi sztuczny uśmiech, kiedy wychodziłem zabierając kufel. Usłyszałem jego krzyk. Odwróciłem się. Paroma większymi łykami opróżniłem zawartość i z hukiem odstawiłem pusty kufel na znajdujący się obok stolik, nie zważając na to, że siedzi tam akurat jakaś para. Uniosłem oba kciuki w stronę barmana i uśmiechnąłem się przesadnie, po czym wyszedłem z budynku.
Snułem się ulicami oglądając pamiątki i krzywiąc się na widok wyraźnie przesadzonych cen. Obmyślałem historie ludzi, których mijałem, bo nie miałem lepszego zajęcia. Zdenerwowanie powoli uchodziło ze mnie, niczym powietrze z płuc. Powróciło wspomnienie tamtej dziewczyny. Jej zapachu, włosów i oczu, które nie przestawały mnie intrygować. Szybko jednak je odpędziłem. Nie rozumiałem dlaczego nie mogłem przestać o niej myśleć. To było silniejsze ode mnie. Już nic nie wiem, nie rozumiem. Chciałbym ją jeszcze zobaczyć, przyjrzeć się jej dokładnie, mimo całej niechęci, którą być może tylko sobie wmawiałem. Chciałem, żeby to była prawda.

Serce jest silniejsze, niż rozum. Często go zagłusza w jednej chwili wychodząc na pierwszy plan, czyniąc z człowieka robota, mogącego zrobić wszystko z miłości.
Rozum możemy oszukać, serca niestety nie.

Wcisnąłem ręce w kieszenie spodenek i udałem się w kierunku domku, który służył za moje aktualne miejsce zamieszania.

Aleksandra:

Siedzieliśmy do późna przed naszym domkiem rozmawiając i żartując, jakby świat nie istniał. Znów czułam się wolna, z radością wdychałam zimne powietrze do płuc. Nie myślałam więcej o poznanym dzisiaj chłopaku, stał się dla mnie swego rodzaju przeszłością, aż do momentu, kiedy Iwona mi o nim przypomniała.
-Wiesz- zaczęła- Zrezygnuj z tego Kuby. Widać, że jest pusty i zależy mu tylko na jednym – głośno upiła łyk napoju
-Nie jestem nim zainteresowana – odparłam trochę kłamiąc, trochę mówiąc prawdę – Poza tym, jemu na mnie nie zależy
-Tylko ostrzegam.
-Dzięki- powiedziałam, bo żadna sensowna odpowiedź nie przyszła mi do głowy
-Słuchaj się mnie, a daleko zajdziesz- zaśmiała się
Mruknęłam tylko cicho, gdyż nie chciałam być niemiła, a tylko takie odpowiedzi przychodziły mi do głowy.
-Chyba czas iść spać- powiedział Mateusz przerywając niezręczną ciszę
-Zdecydowanie – poparłam go i wstałam z krzesła, a potem szukając dłońmi przedmiotów starałam się bezpiecznie dotrzeć do sypialni.

*
Obmyłam twarz wodą i zacisnęłam ręce na krawędzi umywalki. Odetchnęłam głęboko. Marzyłam tylko o tym, żeby pójść spać, ale wydarzenia dzisiejszego dnia skutecznie mi to umożliwiały. Cały czas myślałam, o tym, co się wydarzyło. Czy faktycznie był taki zły, jak twierdziła Iwona? Nie wydawało mi się. Traktował mnie, jak innych ludzi, bez taryfy ulgowej. Ona uznawała, to za brak kultury, zapominając, że nie jestem chora. Po prostu widzę tylko ciemność. Chcę żyć normalnie. Pragnę, żeby nie patrzyli na mnie przez pryzmat mojej niepełnosprawności. Mam na imię Ola, a nie Ślepa.
Wyszłam z łazienki. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i otuliłam kołdrą. Noc była wyjątkowo chłodna. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Jakub:

Nie mogłem spać. Bezczynne leżenie w łóżku nie należało do moich ulubionych zajęć, więc wstałem i ubrałem się, a potem wyszedłem z domku na tyle cicho, by nie obudzić Adriana. Nasze aktualnie mieszkanie znajdowało się na nieznacznym wzniesieniu. Z okien widać było plażę i ustawiony niedaleko rządek innych domków. Bez namysłu stawiałem kolejne kroki. Wilgotny, miękki piasek przelatywał mi między palcami stóp. Wpatrywałem się w morze, które co jakiś czas chłodziło mnie zmywając drobinki żółtego pyłu z nóg. Odwróciłem głowę w kierunku domków. Siedziała tam. Miała na sobie długi, gruby sweter w białe paski, który okrywał jej chude ciało. Nogi przykryła jasnym kocem. Plastikowe krzesło, na którym siedziała miało kolor nocnego nieba. Wpatrywała się w przestrzeń przed nią. Chciałem podejść, ale bałem się, że ją wystraszę. Nie zależało mi, po prostu chciałem zachować choć odrobinę przyzwoitości.

*
Komentujesz=motywujesz

2 komentarze:

  1. Trochę się powtórzę, ale znów wyszło niezwykle. Proszę tylko o więcej Mateusza ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. lecę z nadrabianiem :)

    OdpowiedzUsuń