poniedziałek, 28 lipca 2014

Ciemność szósta.

Na dworze było dosyć chłodno, jak zwykle o poranku. Siedziałam na granatowym, plastikowym krześle wspominając i marząc jednocześnie. Takie chwile pozwalały mi żyć teraźniejszością. Minęło parę godzin, nim na ganek wyszedł mój brat.
-Przeziębisz się- powiedział podając mi aromatyczną kawę
Upiłam łyk z mojego ulubionego kubka. Podobno był zielony, niczym trawa. Pamiętam, że jako dziecko byłam bardzo zawiedziona, gdy nikt nie potrafił opisać mi żadnego koloru. Potem zaczęłam je kojarzyć z przedmiotami, które sobą zdobią. Wiatr zawiał mocniej, ale czułam, że zza chmur przeciera się słońce. Poszliśmy do kuchni, żeby zrobić śniadanie, kiedy usłyszeliśmy, że ktoś podjeżdża pod nasz domek.
-Ciocia Asia – powiedział Mateusz
-Rudolf! – krzyknęłam i wybiegłam z domku zostawiając niedokończoną  pracę w nieładzie
-Oleńka! –usłyszałam rozkoszny okrzyk cioci – Wyrosłaś na piękną kobietę
-Dziękuję- odparłam, po czym przywitałam się jeszcze z wujkiem Robertem
-Zapewne nie możesz doczekać się spotkania z Rudolfem, co? – zapytała radośnie
-Tak – odparłam szczerze
Usłyszałam odgłos szczekania, a chwilę później przytuliłam dużego psa. Miał jasną, długą sierść i zawsze nosił czerwoną chustkę we wzorki zawiązaną na szyi. Bardzo mi go brakowało. Jest ze mną od dawna. To specjalnie wyszkolony pies mający być moim przewodnikiem. Cieszyłam się, że mam go przy sobie. Czułam się pewniej.

Mateusz:

Zawsze jest taka radosna, daje nadzieję innym. Prawie nie płacze. Ma w sobie tyle wiary. Zazdroszczę jej tego i podziwiam ją. Dla niej nie istnieje słowo: ‘ciężko’ uważa,  że zawsze da radę. Ma zupełną rację. Uśmiechnąłem się pod nosem. Położyłem plasterek pomidora na ostatnią kanapkę, wytarłem ręce o spodnie i wyszedłem z domku.
-Cześć ciociu! – przytuliłem dosyć tęgą kobietę
-Mateusz! Ale z ciebie przystojniak! Muszę ci powiedzieć, że jeżeli nie byłabym związana z tym tam – wskazała kciukiem na wujka – Z chęcią spojrzałabym na ciebie trochę dłużej – kokieteryjnie puściła mi oczko
Zaśmiałem się. Większość ludzi narzeka na swoje ciotki, ja natomiast moją bardzo lubiłem. Zwariowana kobieta, jak wynika z opowieści mamy, nie od dziś. Pamiętam, że z okazji swoich trzydziestych piątych urodzin postanowiła skoczyć na bungee. Poza tym, kiedy słuchało się jej opowieści zawsze miało się łzy w oczach, a w piersiach brakowało tchu.
-Cześć wujku! – zawołałem, po czy podałem rękę mężczyźnie z lekką łysiną
Podszedłem do Oli. Przytulała i głaskała Rudolfa. Przykucnąłem i zmierzwiłem sierść zwierzęcia. Wyczuła moje perfumy, wiedziała, że jestem obok. Widziałem, to na jej twarzy. Słońce ogrzewało moje ciało, słyszałem szum wody. Dzięki bryzie czułem przyjemny chłód. Naprawdę nic nie było w stanie zepsuć tamtej chwili.
-Pewnie nie możesz odpędzić się od adoratorek? – ciocia Asia ciągnęła temat, jak dziecko gumę
-Jest taka jedna – Ola zachichotała
-Ładna chociaż?
-Myślę, że powinniście odpocząć, na pewno jesteście zmęczeni – zacząłem
-A ja myślę, że nie powinieneś zmieniać tematu – Ola uśmiechnęła się do mnie promieniście
Nadal wydawała mi się taka mała, drobna i krucha. Nie dopuszczałem myśli, że jest już dorosłą kobietą, a przecież właśnie taka była prawda. Kochałem ją. Być może jestem nadopiekuńczy, ale chcę, aby zawsze miała wszystko, czego potrzebuje. Jestem pewien, że ona pragnie tego samego dla mnie.
Rodzice często martwili się, że Ola nie da rady w dorosłym życiu. Zawsze powtarzałem im, iż kompletnie nie mają racji. Cały czas tak uważam. Jest lepiej przygotowana, niż większość ludzkości.

Jakub:

Obudziłem się bardzo wcześnie, jak zwykle zresztą. Kolejny raz wymknąłem się na spacer, aby nie leżeć bezczynnie. Odruchowo spojrzałem na domek, w którym mieszkała. Wyglądała dokładnie, tak samo, jak ostatnim razem, ale u jej stóp leżał duży pies. Była krucha i bardzo piękna. –I tak jej nie polubię- pomyślałem, ale podszedłem bliżej, by porozmawiać. Nie robiłem tego wcześniej tylko teraz, kiedy mógł pogryźć mnie jej pies. Chyba miałem w sobie coś z sadysty.
-Cześć – powiedziałem, a ona, aż podskoczyła na krześle, bała się – Spokojnie, to ja, Kuba z plaży – uspokoiła psa, który wyglądał, jakby zaraz miał mnie rozszarpać
-Cześć- odparła i przez chwilę nie mówiła nic.
-Chciałabym cię zobaczyć – powiedziała niepewnie – Czy…?  -urwała
Zaskoczyła mnie, ale zgodziłem się. Nigdy wcześniej nie spotkałem niewidomego. Zbyt dużo ludzi traktuje niepełnosprawnych, niczym trędowatych, zupełnie jakby roznosili zarazę. Boją się podejść, odezwać. Zapominają, że to ludzie, tacy sami, jak oni. Mają może tylko więcej serca. Nie chciałem jej tak traktować. Czułem coś do niej , od kiedy się spotkaliśmy. Tajemnicza siła stawiała ją na mojej drodze, robiła wszystko, żebym nie zapomniał.
Chwyciłem jej dłoń. Była bardzo delikatna, kobieca. Skierowałam ją na swoją twarz. Poczułem, jak jej delikatne palce dotykają moich policzków i zamknąłem oczy. Badała każdy centymetr mojej twarzy. Nigdy nie czułem czegoś podobnego. Żadne inne uczucie nie mogło się z nim równać. Jej dotyk w jakiś sposób działał na mnie kojąco. Rozluźniłem się. Nagle przestała, a ja poczułem zawód, który starałem się, jak najszybciej odpędzić.
-Zobaczyłaś mnie? – spytałem nadal pozostając w osłupieniu
-Tak – odparła.
Myślałem, że powie coś więcej, ale widocznie nie miała takiego zamiaru.
-Wystraszyłeś mnie – powiedziała po chwili
-Nie chciałem – broniłem się
-Wiem.
Z jakiegoś powodu nie potrafiłem być dla niej niemiły. Może to zwykła ludzka litość? A może, to dlatego, że i ona nie pałała złośliwością.

niedziela, 27 lipca 2014

Ogłoszenie.

Z powodu wakacji, rozdziały będą dodawane nieregularnie, w różnych odstępach czasu. Za wszystkie utrudnienia przepraszam i ściskam :*

sobota, 12 lipca 2014

Ciemność piąta.

Jakub:

Dotarłem do nadmorskiego baru. Usiadłem za ladą na obrotowym, skórzanym krześle. Gestem zawołałem barmana.
-Piwo - powiedziałem być może zbyt władczym tonem
-Magiczne słowo? – podpuszczał mnie wyraźnie zdegustowany moim brakiem kultury
-Teraz! – krzyknąłem
Odwrócił się i poszedł naleć piwa do kufla. Posłał mi parę złowrogich spojrzeń. Miał około dwadzieścia siedem lat, czarne, jak smoła włosy, piwne oczy i dosyć ciemną karnację albo tak mi się tylko zdawało przez te światła. Z hukiem postawił kufel przede mną. Parę kropel piwa rozlało się na ladę.
-Dziesięć złotych – powiedział sucho jednocześnie otwierając kasę zapewne, by sprawić wrażenie zniecierpliwionego
-Słucham?!  -wykrzyknąłem oburzony – Kpisz sobie?! Przecież widzę, że piwo kosztuje o połowę mniej!
-Dla niemiłych klientów podwajamy cenę – uśmiechnął się z wyższością, jakby właśnie rozgniótł denerwującego robaka
Fuknąłem ze złością i rzuciłem banknot na ladę. Barman posłał mi sztuczny uśmiech, kiedy wychodziłem zabierając kufel. Usłyszałem jego krzyk. Odwróciłem się. Paroma większymi łykami opróżniłem zawartość i z hukiem odstawiłem pusty kufel na znajdujący się obok stolik, nie zważając na to, że siedzi tam akurat jakaś para. Uniosłem oba kciuki w stronę barmana i uśmiechnąłem się przesadnie, po czym wyszedłem z budynku.
Snułem się ulicami oglądając pamiątki i krzywiąc się na widok wyraźnie przesadzonych cen. Obmyślałem historie ludzi, których mijałem, bo nie miałem lepszego zajęcia. Zdenerwowanie powoli uchodziło ze mnie, niczym powietrze z płuc. Powróciło wspomnienie tamtej dziewczyny. Jej zapachu, włosów i oczu, które nie przestawały mnie intrygować. Szybko jednak je odpędziłem. Nie rozumiałem dlaczego nie mogłem przestać o niej myśleć. To było silniejsze ode mnie. Już nic nie wiem, nie rozumiem. Chciałbym ją jeszcze zobaczyć, przyjrzeć się jej dokładnie, mimo całej niechęci, którą być może tylko sobie wmawiałem. Chciałem, żeby to była prawda.

Serce jest silniejsze, niż rozum. Często go zagłusza w jednej chwili wychodząc na pierwszy plan, czyniąc z człowieka robota, mogącego zrobić wszystko z miłości.
Rozum możemy oszukać, serca niestety nie.

Wcisnąłem ręce w kieszenie spodenek i udałem się w kierunku domku, który służył za moje aktualne miejsce zamieszania.

Aleksandra:

Siedzieliśmy do późna przed naszym domkiem rozmawiając i żartując, jakby świat nie istniał. Znów czułam się wolna, z radością wdychałam zimne powietrze do płuc. Nie myślałam więcej o poznanym dzisiaj chłopaku, stał się dla mnie swego rodzaju przeszłością, aż do momentu, kiedy Iwona mi o nim przypomniała.
-Wiesz- zaczęła- Zrezygnuj z tego Kuby. Widać, że jest pusty i zależy mu tylko na jednym – głośno upiła łyk napoju
-Nie jestem nim zainteresowana – odparłam trochę kłamiąc, trochę mówiąc prawdę – Poza tym, jemu na mnie nie zależy
-Tylko ostrzegam.
-Dzięki- powiedziałam, bo żadna sensowna odpowiedź nie przyszła mi do głowy
-Słuchaj się mnie, a daleko zajdziesz- zaśmiała się
Mruknęłam tylko cicho, gdyż nie chciałam być niemiła, a tylko takie odpowiedzi przychodziły mi do głowy.
-Chyba czas iść spać- powiedział Mateusz przerywając niezręczną ciszę
-Zdecydowanie – poparłam go i wstałam z krzesła, a potem szukając dłońmi przedmiotów starałam się bezpiecznie dotrzeć do sypialni.

*
Obmyłam twarz wodą i zacisnęłam ręce na krawędzi umywalki. Odetchnęłam głęboko. Marzyłam tylko o tym, żeby pójść spać, ale wydarzenia dzisiejszego dnia skutecznie mi to umożliwiały. Cały czas myślałam, o tym, co się wydarzyło. Czy faktycznie był taki zły, jak twierdziła Iwona? Nie wydawało mi się. Traktował mnie, jak innych ludzi, bez taryfy ulgowej. Ona uznawała, to za brak kultury, zapominając, że nie jestem chora. Po prostu widzę tylko ciemność. Chcę żyć normalnie. Pragnę, żeby nie patrzyli na mnie przez pryzmat mojej niepełnosprawności. Mam na imię Ola, a nie Ślepa.
Wyszłam z łazienki. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i otuliłam kołdrą. Noc była wyjątkowo chłodna. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.

Jakub:

Nie mogłem spać. Bezczynne leżenie w łóżku nie należało do moich ulubionych zajęć, więc wstałem i ubrałem się, a potem wyszedłem z domku na tyle cicho, by nie obudzić Adriana. Nasze aktualnie mieszkanie znajdowało się na nieznacznym wzniesieniu. Z okien widać było plażę i ustawiony niedaleko rządek innych domków. Bez namysłu stawiałem kolejne kroki. Wilgotny, miękki piasek przelatywał mi między palcami stóp. Wpatrywałem się w morze, które co jakiś czas chłodziło mnie zmywając drobinki żółtego pyłu z nóg. Odwróciłem głowę w kierunku domków. Siedziała tam. Miała na sobie długi, gruby sweter w białe paski, który okrywał jej chude ciało. Nogi przykryła jasnym kocem. Plastikowe krzesło, na którym siedziała miało kolor nocnego nieba. Wpatrywała się w przestrzeń przed nią. Chciałem podejść, ale bałem się, że ją wystraszę. Nie zależało mi, po prostu chciałem zachować choć odrobinę przyzwoitości.

*
Komentujesz=motywujesz

piątek, 11 lipca 2014

Ciemność czwarta.

-Podaj model i już lecę kupować – odpowiedział zaczepnie
Zupełnie odruchowo uśmiechnęłam się nieznacznie, ale chwilę później przypomniałam sobie, że powinnam być na niego zła i spoważniałam.
-To jakiś skandal! Jak możesz ją tak obrażać?! – krzyknęła histerycznie Iwonka
-Aleksandra – podałam mu rękę trochę, dlatego że tego chciałam, trochę, bo chciałam dopiec Iwonie
-Jakub – poczułam, jak ściska moją dłoń – Może zagrasz z nami w siatkówkę?
-Ignorant! – nowa adoratorka Mateusza znowu atakowała
Podobało mi się, że w żaden sposób nie wykluczał mnie z normalnego życia. Wybaczam mu każdy nietakt, bezsensowną wypowiedź. Doskonale wiedział, co mówi. Był chyba pierwszą osobą, która traktowała mnie zupełnie normalnie. Nie widział mojej niepełnosprawności, widział dziewczynę, ładną, czy brzydką wszystko zależy od gustu. Iwona chciała być w porządku, chciała być dobrym człowiekiem, który reaguje na problemy innych. Nie mam jej tego za złe, doceniam dobre intencje, ale to nie jest to, czego oczekuję.
-Może innym razem – odpowiedziałam
Odszedł. Zapewne szczęśliwy, bo spełnił swój obywatelski obowiązek bycia miłym dla niepełnosprawnego.

Jakub:

Nie podoba mi się – myślałem przez całą drogę od jej koca do boiska. Powtarzałem to, jak mantrę. W pewnym momencie nawet uwierzyłem, że to prawda, ale mimo to nie potrafiłem wyrzucić z głowy wspomnienia o niej. Denerwowała mnie swoją pewnością siebie. Chciałem dopiec jej jakimś nietaktowną zaczepką, jak pomysł grania w siatkówkę, ale była zadziwiająco spokojna. Z lekkością wypowiedziała parę słów służących, jako grzeczna odmowa. Dzieciak ze mnie. Miałem ochotę rzucić piłką, ale nigdzie nie widziałem odpowiedniego miejsca, od którego odbiłaby się z hukiem albo zniszczyła jakąkolwiek rzecz. Wszędzie tylko wolna, bezsensowna przestrzeń. Nawet złość na samego siebie nie pomagała. Ciągle czułem zapach jej perfum, widziałem gęste, ciemne włosy, które powiewały na wietrze z delikatnością równą jej ruchom. Coś ciągnęło mnie do niej niezależnie od tego, jak bardzo chciałem być daleko.
-Niezła jest. Jeżeli Ty jej nie chcesz, to biorę ją.
-Pyskata – obejrzałem się przez prawe ramię w nadziei, że zobaczę ją jeszcze chociaż raz – I chyba zajęta – dodałem, gdy zobaczyłem obok niej wysokiego mężczyznę.
Poczułem lekkie ukłucie zazdrości w środku, ale szybko je przepędziłem. Przecież ty jej nawet nie lubisz.
-Oj tam, cięty język zawsze można utemperować – zaśmiał się, niczym typowy cwaniak
 Idiota – pomyślałem. Chyba znalazłem swój cel. Chociaż nie, nie warto. Pewnie go to nawet nie zaboli, a do tego nadal będzie równie głupi, co teraz.
-To jak? – spytał
-Jesteś zwykłym prostakiem – powiedziałem ze złością, rzuciłem mu piłkę i odszedłem. Słyszałem tylko, jak z udawanym zawodem mówi: „Czyli jednak nie będzie moja” i śmieje się szyderczo. Zacisnąłem pięści. Z Adrianem znam się od podstawówki. Zawsze był moim najlepszym kumplem, masę głupot zrobiliśmy razem, ale w sprawie dziewczyn różniliśmy się diametralnie. On był zwykłym podrywaczem, nie interesowały go długoterminowe związki, chciał się dobrze bawić. Ja natomiast… no właśnie. Różnie ze mną bywało, ale teraz szukam kogoś na dłużej, może nie na zawsze, nie myślę, o tym, jak w słowo oznaczające wieczność wpasować jakąś dziewczynę, jednak czekam. Nabrałem szacunku do kobiet. Wydoroślałem. W porządku, tylko troszeczkę – pomyślałem, a moją twarz spowił zadziorny uśmiech. Przyspieszyłem kroku.


Aleksandra:

-Co to za chłopak? – spytał mój brat
-Kuba – odpowiedziałam krótko, nie chcąc zaczynać dłuższej dyskusji, spotkanie bez większej historii. Może zobaczę go jeszcze gdzieś ukradkiem, ale to wszystko.
-Nie Kuba, tylko palant! – krzyknęła Iwona. Zaczęła nawet wymachiwać rękoma, bo dostałam w policzek, czego ku mojej uciesze nie zauważyła. Nie zniosłabym półgodzinnego przepraszania – Jego rodzice popełnili błąd, przy nadawaniu mu imienia – prychnęła – Wyobrażasz sobie, że…
-Spokojnie, nic się nie stało – przerwałam jej, bo niespecjalnie podobała mi się wizja długiej opowieści z komentarzami Iwony. Chociaż te, muszę przyznać były nawet zabawne. Jej panika była zabawna.
-Na pewno? – spytał – Jeżeli chcesz, to mogę pójść z nim porozmawiać – odchrząknął znacząco i zaśmiał się, ale wiedziałam, że jest do tego zdolny. Starsi bracia zawsze dbają o młodsze siostry, taki ich przywilej- uśmiechnęłam się promieniście na tę myśl
-No i to jest prawdziwy facet! – Iwona wskazała ręką na Mateusza, wiem, bo znowu dostałam w twarz i zaczęłam poważnie rozważać przeniesienie się na koc mojego brata, gdzie nadmiernie ruchliwa ręka dziewczyny mnie nie dosięgnie  - A nie jakiś Kubuś – prychnęła ze złością i opadła na koc, co rozpoznałam, po cichym odgłosie uderzenia o piaszczyste podłoże – Chociaż – dodała po chwili milczenia – Był naprawdę przystojny.
-Jak wyglądał? – spytałam lekko przygryzając usta
-Był blondynem, miał krótkie włosy umiejętnie postawione na żel, tak by wyglądały atrakcyjnie, a nie, jak… - Niebieskie oczy- powiedziała po ułamkach sekund zostawionych, aby każdy mógł dokończyć poprzednie zdanie, jakimś niekoniecznie kulturalnym zwrotem- W zasadzie mogły być też zielone. Zbyt krótko go widziałam. W każdym razie wspaniale komponowały z resztą – wydawało mi się, że skończyła, kiedy odparła – Może włosy były po prostu rozwiane? – zamyśliła się – Ciało miał wyrzeźbione, to chyba sportowiec – dokończyła swój opis


Rozmarzyłam się, próbując zobaczyć jego obraz. Włosy koloru piasku, oczy nieba, bądź trawy, ciało atlety… Był irytujący, ale nie aż tak bardzo, aby zakłóciło to wspaniały obraz, jaki stworzyłam w swojej głowie. To nigdy nie będzie to, co zobaczy Iwona, czy Mateusz, ale zapewniam, że jest równie świetne. Przygryzłam usta i uśmiechnęłam się lekko. Podobał mi się. Denerwował mnie, ale jakaś nieznana mi siła kazała mojemu umysłowi go lubić. Na chwilę zapomniałam nawet, że prawdopodobnie nigdy się nie spotkamy.

wtorek, 1 lipca 2014

Ciemność trzecia.

Woda szumiała cichutko.  Wiatr otulał moje ciało. Ciepły sweter drapał stwarzając nieprzyjemne uczucie, zawsze, kiedy dotykał mojej skóry. Czułam czyjąś obecność. To chyba mężczyzna. Znajdował się bardzo blisko, lecz na tyle daleko, by nie móc mnie objąć. Nie wiem kim był, czy co robił. Za to jestem pewna jego obecności. Egzystowaliśmy w zupełnej zgodzie. Spokój wypełniał mój umysł, mimo że byłam pewna, iż za chwilę woda lunie z nieba, niczym wielki wodospad. To jego obecność, tak na mnie działała. Usłyszałam zrywający się wiatr. Nikt nie uciekał, bo prawdopodobnie byliśmy zupełnie sami. Poczułam jego ciepłą dłoń na moim ramieniu. Chyba chciał mnie przytulić. Wyrwałam się gwałtownie.
-Już dobrze, jestem przy tobie – usłyszałam ciepły, męski głos Mateusza i poczułam, jak mnie obejmuje – To tylko zły sen.
-Nie! – krzyknęłam
-Słucham? – zdziwił się
-Wcale nie był zły – powiedziałam wyrywając się z jego objęć i popędziłam do łazienki
Zapaliłam światło. Stanęłam przy umywalce próbując uspokoić oddech. Czułam, jak zimne krople potu spływają po mojej twarzy. Odkręciłam kurek, po czym obmyłam twarz wodą. Ukojenie – wyszeptałam. Usiadłam na ziemi i schowałam twarz w dłoniach. Nie miałam pojęcia, co się dzieje. To nie był koszmar, ale musiałam krzyczeć podczas snu. Pokręciłam głową i wyszłam z łazienki. Wyczuwając przedmioty znajdujące się obok, próbowałam wrócić do łóżka. Położyłam się i odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że już nie zasnę.
-Co się stało? – spytał z troską
-Nic, zupełnie nic – pokręciłam głową – Co się ze mną dzieje?
-Każdemu śnią się czasami koszmary, to normalne Oluś – pogładził mnie po głowie
-Ten sen nie był zły – powiedziałam – Chyba – dodałam niepewnie
-Zapomnij o tym, idź spać, dopiero czwarta.
-Przepraszam, że cię obudziłam
-Przestań. Wracam do swojego pokoju.
-Idź, idź – wyszeptałam przyjmując informację do wiadomości
Miałam wyrzuty sumienia. Mateusz był wspaniałym mężczyzną. A ja? Miałam wrażenie, że go wykorzystuję. Tyle rzeczy, w których mi pomagał. Bezbronna Olka – prychnęłam
***
Usnęłam. Spałam parę godzin, chyba nic mi się nie śniło.
Sny mogą być wspaniałym darem albo największym przekleństwem. Odskocznią od problemów albo ich początkiem.
***
-Hej, hej, hej – usłyszałam Iwonę
Nie no, czy ona nigdy nie da sobie spokoju? Fantastycznie
-Co robicie? – spytała zdecydowanie przeciągając ostatnią sylabę
-Nic – odparłam oschle
Byłam pewna, że mój brat spojrzał na mnie karcąco.
-Piękna pogoda – westchnęła -Wybierzemy się na plażę?
-Jasne, właśnie mieliśmy się szykować.
Braciszku, co z tobą?
***
Słońce ogrzewało moje ciało. Leżałam na kocyku leniwie sącząc zimny napój. Wyobrażałam sobie historie, które nie miały prawa bytu. Myślałam, co by było gdybym jednak widziała. Czy byłabym tą samą Olą? Czy spędzałabym wakacje razem z Mateuszem? Może miałabym u swego boku mężczyznę zakochanego we mnie za zabój? Takiego, który wskoczyłby za mną w ogień?
Wszystko zadawało się być niezwykle odległe. Kolejne sekundy dzieliły miliony lat, co dopiero mówić o latach, które mnie czekały. Cały czas za czymś gonimy. Czekamy na urlop, wakacje, różnorodne wydarzenia, jak koncerty, czy mecze. Zatracamy się w ciągłym oczekiwaniu zapominając, że żyjemy tu i teraz. Wszystko na tym świecie jest niczym porcelana. Kruche i delikatne, a jednocześnie, może właśnie przez to, bardzo wyniosłe i drogocenne. Zupełnie, jak nasze życie. Ciąg wielu krótkich chwil tworzących dnie, tygodnie, miesiące, a w końcu lata. Każdy dźwięk, dotyk, każdy moment, tyle magii…
-Słuchasz mnie? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Iwony
-Tak, oczywiście.
-W takim razie, co powiedziałam?
-Przepraszam – pokręciłam głową
-Może się zakochałaś, co? Muszę ci powiedzieć, że na tej plaży jest pełno przystojniaków, nie zdziwiłabym… - przerwała, gdyż najwyraźniej dotarł do niej sens słów, które wypowiedziała bez większego namysłu
-Nie gniewam się – odpowiedziałam zgodnie z prawdą – Nie musicie obchodzić się ze mną, jak z jajkiem.
-Po prostu… - zaczęła, lecz przerwała, być może w nadziei, że znów się wtrącę i ułatwię jej całe zadanie, ale nie miałam takich planów. Chciałam, żeby to powiedziała.
Nagle poczułam, że coś we mnie uderzyło. Zaczęłam masować głowę. Ktoś musi mieć sporo siły.
-Nic ci nie jest?! – usłyszałam histeryczny głos Iwony
-Ja tylko nie widzę, to nie choroba, przez którą rozpadnę się po jednym uderzeniu – odpowiedziałam sucho
Wokół zapanowało zamieszanie, jakby fakt dostania piłką w głowę był niezwykłą sensacją.
-Przepraszam, to był przypadek, nie chciałem… - usłyszałam skruszony męski głos – Swoją drogą mogłaś tego uniknąć, poćwicz refleks – próbował żartować
-W porządku, tylko kup mi nowe oczy, najlepiej zielone- uśmiechnęłam się przesadnie
Byłam pewna, że spoważniał.