Na dworze
było dosyć chłodno, jak zwykle o poranku. Siedziałam na granatowym, plastikowym
krześle wspominając i marząc jednocześnie. Takie chwile pozwalały mi żyć
teraźniejszością. Minęło parę godzin, nim na ganek wyszedł mój brat.
-Przeziębisz
się- powiedział podając mi aromatyczną kawę
Upiłam łyk z
mojego ulubionego kubka. Podobno był zielony, niczym trawa. Pamiętam, że jako
dziecko byłam bardzo zawiedziona, gdy nikt nie potrafił opisać mi żadnego
koloru. Potem zaczęłam je kojarzyć z przedmiotami, które sobą zdobią. Wiatr
zawiał mocniej, ale czułam, że zza chmur przeciera się słońce. Poszliśmy do
kuchni, żeby zrobić śniadanie, kiedy usłyszeliśmy, że ktoś podjeżdża pod nasz
domek.
-Ciocia Asia
– powiedział Mateusz
-Rudolf! – krzyknęłam
i wybiegłam z domku zostawiając niedokończoną
pracę w nieładzie
-Oleńka! –usłyszałam
rozkoszny okrzyk cioci – Wyrosłaś na piękną kobietę
-Dziękuję-
odparłam, po czym przywitałam się jeszcze z wujkiem Robertem
-Zapewne nie
możesz doczekać się spotkania z Rudolfem, co? – zapytała radośnie
-Tak –
odparłam szczerze
Usłyszałam
odgłos szczekania, a chwilę później przytuliłam dużego psa. Miał jasną, długą
sierść i zawsze nosił czerwoną chustkę we wzorki zawiązaną na szyi. Bardzo mi
go brakowało. Jest ze mną od dawna. To specjalnie wyszkolony pies mający być
moim przewodnikiem. Cieszyłam się, że mam go przy sobie. Czułam się pewniej.
Mateusz:
Zawsze jest taka radosna, daje nadzieję innym. Prawie nie płacze. Ma w sobie tyle wiary. Zazdroszczę jej tego i podziwiam ją. Dla niej nie istnieje słowo: ‘ciężko’ uważa, że zawsze da radę. Ma zupełną rację. Uśmiechnąłem się pod nosem. Położyłem plasterek pomidora na ostatnią kanapkę, wytarłem ręce o spodnie i wyszedłem z domku.
-Cześć
ciociu! – przytuliłem dosyć tęgą kobietę
-Mateusz!
Ale z ciebie przystojniak! Muszę ci powiedzieć, że jeżeli nie byłabym związana
z tym tam – wskazała kciukiem na wujka – Z chęcią spojrzałabym na ciebie trochę
dłużej – kokieteryjnie puściła mi oczko
Zaśmiałem
się. Większość ludzi narzeka na swoje ciotki, ja natomiast moją bardzo lubiłem.
Zwariowana kobieta, jak wynika z opowieści mamy, nie od dziś. Pamiętam, że z
okazji swoich trzydziestych piątych urodzin postanowiła skoczyć na bungee. Poza
tym, kiedy słuchało się jej opowieści zawsze miało się łzy w oczach, a w piersiach
brakowało tchu.
-Cześć
wujku! – zawołałem, po czy podałem rękę mężczyźnie z lekką łysiną
Podszedłem
do Oli. Przytulała i głaskała Rudolfa. Przykucnąłem i zmierzwiłem sierść
zwierzęcia. Wyczuła moje perfumy, wiedziała, że jestem obok. Widziałem, to na
jej twarzy. Słońce ogrzewało moje ciało, słyszałem szum wody. Dzięki bryzie
czułem przyjemny chłód. Naprawdę nic nie było w stanie zepsuć tamtej chwili.
-Pewnie nie
możesz odpędzić się od adoratorek? – ciocia Asia ciągnęła temat, jak dziecko
gumę
-Jest taka
jedna – Ola zachichotała
-Ładna
chociaż?
-Myślę, że
powinniście odpocząć, na pewno jesteście zmęczeni – zacząłem
-A ja myślę,
że nie powinieneś zmieniać tematu – Ola uśmiechnęła się do mnie promieniście
Nadal
wydawała mi się taka mała, drobna i krucha. Nie dopuszczałem myśli, że jest już
dorosłą kobietą, a przecież właśnie taka była prawda. Kochałem ją. Być może
jestem nadopiekuńczy, ale chcę, aby zawsze miała wszystko, czego potrzebuje.
Jestem pewien, że ona pragnie tego samego dla mnie.
Rodzice często
martwili się, że Ola nie da rady w dorosłym życiu. Zawsze powtarzałem im, iż
kompletnie nie mają racji. Cały czas tak uważam. Jest lepiej przygotowana, niż
większość ludzkości.
Jakub:
Obudziłem się bardzo wcześnie, jak zwykle zresztą. Kolejny raz wymknąłem się na spacer, aby nie leżeć bezczynnie. Odruchowo spojrzałem na domek, w którym mieszkała. Wyglądała dokładnie, tak samo, jak ostatnim razem, ale u jej stóp leżał duży pies. Była krucha i bardzo piękna. –I tak jej nie polubię- pomyślałem, ale podszedłem bliżej, by porozmawiać. Nie robiłem tego wcześniej tylko teraz, kiedy mógł pogryźć mnie jej pies. Chyba miałem w sobie coś z sadysty.
-Cześć –
powiedziałem, a ona, aż podskoczyła na krześle, bała się – Spokojnie, to ja,
Kuba z plaży – uspokoiła psa, który wyglądał, jakby zaraz miał mnie rozszarpać
-Cześć-
odparła i przez chwilę nie mówiła nic.
-Chciałabym
cię zobaczyć – powiedziała niepewnie – Czy…?
-urwała
Zaskoczyła
mnie, ale zgodziłem się. Nigdy wcześniej nie spotkałem niewidomego. Zbyt dużo
ludzi traktuje niepełnosprawnych, niczym trędowatych, zupełnie jakby roznosili
zarazę. Boją się podejść, odezwać. Zapominają, że to ludzie, tacy sami, jak
oni. Mają może tylko więcej serca. Nie chciałem jej tak traktować. Czułem coś
do niej , od kiedy się spotkaliśmy. Tajemnicza siła stawiała ją na mojej
drodze, robiła wszystko, żebym nie zapomniał.
Chwyciłem
jej dłoń. Była bardzo delikatna, kobieca. Skierowałam ją na swoją twarz. Poczułem,
jak jej delikatne palce dotykają moich policzków i zamknąłem oczy. Badała każdy
centymetr mojej twarzy. Nigdy nie czułem czegoś podobnego. Żadne inne uczucie nie
mogło się z nim równać. Jej dotyk w jakiś sposób działał na mnie kojąco.
Rozluźniłem się. Nagle przestała, a ja poczułem zawód, który starałem się, jak
najszybciej odpędzić.
-Zobaczyłaś
mnie? – spytałem nadal pozostając w osłupieniu
-Tak –
odparła.
Myślałem, że
powie coś więcej, ale widocznie nie miała takiego zamiaru.
-Wystraszyłeś
mnie – powiedziała po chwili
-Nie
chciałem – broniłem się
-Wiem.
Z jakiegoś
powodu nie potrafiłem być dla niej niemiły. Może to zwykła ludzka litość? A
może, to dlatego, że i ona nie pałała złośliwością.