niedziela, 22 czerwca 2014

Ciemność druga.

-Przepraszam, ale to mój domek – usłyszałam ciepły kobiecy głos
-Niemożliwe, musiała się pani pomylić – mój brat niezwykle pewnie odpowiedział na jej pytanie
-Och, faktycznie, może masz rację – zachichotała głupiutko – Jestem Iwona.
-Mateusz, a to moja siostra Ola – zdawał się być zniecierpliwiony, ale jego dobre maniery nie pozwalały mu, tak po prostu wyrzucić jej za drzwi
Kolejna dziewczyna, której mój brat zawrócił w głowie. Prawie każde wakacje zaczynamy podobną akcją. Zawsze będę pamiętać, jak jedna przyszła z niecierpiącym zwłoki pytaniem ‘Którędy do lodziarni?’ Śmieliśmy się z niej całe wakacje. Bidulka chyba się poddała, bo więcej jej nie widzieliśmy. Iwona, cóż dopiszę ją do listy.
Mateusz. Szczupły umięśniony brunet, podobno ma piękne ciemne oczy. Zawsze nosi nikłą bródkę. Uwielbiam jej dotykać.
-Idziecie na plażę? – spytała po paru minutach niezręcznej ciszy
-Chcielibyśmy chwilę odpocząć – jestem pewna, że uśmiechnął się przepraszająco
Czułam się, jak piąte koło u wozu. Wyobcowana, niewidziana Ola.
-Ja się z chęcią wybiorę – każde kolejne słowo mówiłam coraz pewniej
-Jesteś pewna? – spytał zatroskany – Pójść z tobą?
-Nie, nie trzeba.
-Troskliwy braciszek, no proszę – zaśmiała się
-Jestem niewidoma – odparłam bardzo szybko i pewnie, jak zawsze, gdy musiałam to powiedzieć, zupełnie normalna rzecz.
-Przepraszam, nie wiedziałam… nie chciałam… - jąkała się
-W porządku, rutyna – uśmiechnęłam się
Czy ktokolwiek wykrzywiłby usta w akcie zadowolenia, gdyby znalazł się w podobnej sytuacji? Chyba po prostu uśmiechałam się wtedy, kiedy inni nie widzieli powodu do radości. Specyficzny ze mnie człowiek.
-To może pójdziemy z Olą przywitać się z morzem, a ty do nas dołączysz? – zaproponowała
Co za kobieta! Której części ‘odczep się’ nie rozumiała?
-W porządku – zgodził się po chwili
Słucham?! Ty też przeciwko mnie?
-Wspaniale! Cudownie! – krzyczała – Potrzebujesz pomocy? – zwróciła się do mnie
-Mogłabyś mówić mi, którędy idziemy i jakie przeszkody nas czekają – westchnęłam cicho
-Oczywiście – odparła krótko – Będziemy niedaleko, żebyś mógł nas znaleźć – powiedziała kokieteryjnie i wyszłyśmy z domku
***
-Masz świetnego brata – powiedziała po paru cichych minutach drogi
-Wiem – uśmiechnęłam się
-Miałabyś coś przeciwko, gdybyśmy, no wiesz, byli razem? – niezwykle bezpośrednia ta nasza Iwonka
-Myślę, że to nie zależy ode mnie. Najpierw powinnaś spytać się o to Mateusza – powiedziałam z lekką zgryźliwością w głosie
-Racja, racja – zamyśliła się
-Myślę też, że nie powinnaś być natarczywa. Żaden chłopak tego nie lubi, a mój brat szczególnie – pomagałam jej? To niemożliwe. Chyba chciałam też pomóc sobie. Jej zaloty były nie do zniesienia!
-Tak, tak, dzięki.
Ratunku?
-Jesteśmy blisko wody, prawda? Słyszę szum – powiedziałam
-Chciałabyś podejść bliżej? – zapytała troskliwie i złapała mnie za rękę prowadząc w kierunku morza
Nagle poczułam, jak zimna woda omywa moje stopy. Chłód przeszył moje ciało. Schyliłam się, alby dotknąć przezroczystej cieczy dłońmi. Nieustannie uśmiechałam się pod nosem. Tyle piękna jest na tym świecie, tyle życia. Przelewałam wodę między palcami, bawiłam się nią.
-Spróbuj – zwróciłam się do Iwony
-Sama nie wiem, nie uważasz, że to dziwne?
-Radość z życia? W dzisiejszych czasach być może. Dlatego trzeba z tym złym przekonaniem walczyć.
-Jesteś bardzo silna.
-Dziękuję – odparłam i wstałam, by złapać parę promieni słońca
-Już jestem – usłyszałam głos mojego brata
-Nareszcie – wymamrotałam
-Może pokazałbyś… pokazalibyście mi okolicę? Jestem tu pierwszy raz – zaczęła
-Z chęcią, ale jutro, w porządku?
-Och, tak, jasne- wydawała się być zawiedziona
-Odprowadzić cię? – spytał z lekką, lecz dobrze ukrytą niechęcią
-Oczywiście! – pisnęła – To znaczy, jeżeli tylko chcesz - odchrząknęła
***
-Jestem z ciebie dumna. Możesz kogoś nie lubić, ale twoja kultura wygrywa z każdą niechęcią – powiedziałam, kiedy wracaliśmy do naszego domku
Zaśmiał się głośno i objął mnie swoim ramieniem.
-Pamiętasz, jak kiedyś udawaliśmy parę, żeby przepędzić natrętnych adoratorów?
Mojemu braciszkowi zebrało się na wspomnienia, nieczęste, ale bardzo przyjemne zjawisko.
-Chyba twoich adoratorek - zachichotałam
-Cicho – szturchnął mnie w bok, co wywołało kolejną salwę śmiechu

Dzień miał się ku końcowi. Czułam na skórze ciepło zachodzącego słońca. Jeszcze 30 dni, by zmienić swoje życie na zawsze. Tylko i aż 30 dni.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Ciemność pierwsza.

Mówi się, że przyjaźń jest rodzajem miłości. Niektórzy szaleńcy twierdzą nawet, iż jest większa i silniejsza, niż uczucie, które prowadzi przed ołtarze, którego widzialnym znakiem staje się mały, niewinny człowiek. Być może jest w tym ziarnko prawdy. Sama nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Najbliższą mi osobą jest mój brat. Zawsze słuchał, doradzał, a przede wszystkim był. Jestem i zawsze będę mu za to wdzięczna. Nigdy nie miałam też chłopaka, nie zaznałam przyjemności dotyku ust kochanej osoby. To wszystko jest mi obce. Brzmi dziwne, kiedy mówi o tym dwudziesto-letnia dziewczyna? Możliwe, ale ja tylko marzę, żeby kochać naprawdę. Związek, co, do którego nie mam pewności, że przetrwa przez lata nie ma sensu. To tylko złudne nadzieje i sporo cierpienia dla dwójki niewinnych ludzi. Chciałabym spotkać miłość na całe życie, chociaż zaczynam wątpić, że kiedykolwiek to się stanie. Może jestem po to by cierpieć? Nigdy nie kochać naprawdę? Prawdziwa kara. A co z byciem kochanym? To też ważne, ale chyba nie najważniejsze. Miłość czyni z nas człowieka w świecie, gdzie coraz więcej jest ludzi. Pozwala widzieć, a nie tylko patrzeć. Dlatego wierzę, że pokocham. Być może to moja jedyna szansa, by przejrzeć.
Mimo wszystko nie czuję bólu. Nie widzę świata, ale widzę Boga w każdym najdelikatniejszym nawet muśnięciu wiatru. Wiem, że Jest ze mną i to daje mi się, czyni mnie wyjątkową. Przez to dostrzegam przebłyski tego, co widzi człowiek.
Codziennie spotykam mnóstwo ludzi, którzy wspierają mnie i pytają, jak to jest nie widzieć. Śmieję się z nich, bo w większości oni tylko są, a ja naprawdę żyję. To ja powinnam im współczuć, nie oni mi.
Kocham, kiedy moje nozdrza zatyka świeże, szorstkie powietrze i wyobrażam sobie, to, czego mi nie dano. Myślę, jak to jest widzieć, poznawać za pomocą oczu. W moich na pewno tli się iskierka nadziei, lecz to jedyny blask, który rozprasza nieprzerwany mrok.
-Skończ już to pisać i chodź! Za chwilę wyjeżdżamy! – usłyszałam krzyk mojego brata
-Muszę pożegnać się z Rudolfem.
-Spokojnie, zabierzemy go.
-Naprawdę?! Dziękuję! Jesteś wspaniały! – krzyczałam uradowana, jednocześnie rzucając się mojemu bratu na szyję
-W zasadzie, to ciocia go zabierze, ale pomyślałem, że będziesz zadowolona.
-Jesteś najlepszym bratem na świecie – ucałowałam go w policzek
-A ty przerośniętym dzieckiem, Oluś – przytulił mnie bardzo mocno i wyszedł z pokoju
Paroma sprawnymi ruchami dokończyłam pakowanie. Nie mogłam się doczekać miesiąca spędzonego nad polskim morzem. Zupełnie, jak za dawnych lat. Pamiętam, że jeździliśmy tam całą rodziną, kiedy jeszcze byłam mała. Codziennie wczesnym rankiem wychodziłam na ganek przed domkiem, przez co rodzice niejednokrotnie zdzierali swoje struny głosowe. Bali się. Byłam wtedy kompletnie bezbronna, ale nigdy nie potrafiłam z tego zrezygnować. Wolność wypełniała całe moje ciało, serce i umysł.
Przecież musi być w człowieku coś więcej, niż kawał mięsa. Dlaczego kochamy? Cierpienie przeplatamy z nieograniczoną radością?
-Olka! – usłyszałam zniecierpliwiony głos mojego brata
Czasami mam wyrzuty sumienia. Mateusz pomaga mi na każdym kroku od wielu lat, a ja, tylko proszę o więcej. Dużo się już nauczyłam, potrafię radzić sobie w sytuacjach, które kiedyś sprawiały mi mnóstwo problemów, lecz to nadal niewiele. Mateusz jest moim dobrym duchem, kimś, na kogo zawsze mogę liczyć.
***
Już tylko charakterystyczne trzaśnięcie drzwi i odgłos przekręcanego w nich klucza. Drogie wakacje, nadchodzę!
Tyle nadziei, marzeń, pragnień, a tak mało czasu. Miesiąc, cztery tygodnie, dokładnie 31 dni, by zmienić swoje życie na zawsze.
***
Miałam wrażenie, że zapach kurzu i charakterystyczna letnia duchota rozrywają moje nozdrza. Przerażał mnie tłum podenerwowanych ludzi, niezwracających uwagi na nic poza nimi i celem ich wędrówki. Kurczowo trzymałam się ręki mojego brata. Starał się mnie wspierać, co jakiś czas ściskając moją dłoń mocniej. Wiedział, że się boję, znał mnie. Wreszcie znaleźliśmy nasz przedział. Zakaszlałam głośno i opadłam na siedzenie.
-Spokojnie, jesteś bezpieczna - wyszeptał nadal trzymając moją dłoń
-Wiem, jest mi tylko trochę słabo.
Chyba otworzył okno, bo poczułam przyjemny chłód lekko owiewający moje, jak sądzę zaróżowione policzki.
-Świeci słońce, prawda? – uśmiechnęłam się promieniście
-Tak – odpowiedział krótko, może nawet trochę szorstko
Zaczęłam bawić się swoimi włosami, nakręcając loki na palec wskazujący. Czułam bezgraniczne szczęście, chociaż nie stało się nic, aż tak wyniosłego i nieprawdopodobnego.
Dlaczego tylko ci, którzy coś utracili potrafią marzyć całym sobą, dlaczego tylko oni doceniają każdą sekundę swojego życia?
-Czytasz? – spytałam po upływie około godziny
Nie wiem, czy istnieje książka, której mój brat jeszcze nie przeczytał. W porządku, żartuję, ale wyobraźcie sobie, że potrafi przesiedzieć z nimi całe dnie. W zasadzie, kiedy jedzie nad morze, to właśnie to robi przez miesiąc naszego pobytu. Można wtedy mieć wrażenie, że przenosi się do innego świata, traci kontakt z rzeczywistością.
Często mi czyta. To dzięki niemu nauczyłam się wiele nie chodząc jeszcze do szkoły. Ma wielką wiedzę. Sporo mi opowiadał, o rzeczach i zdarzeniach, które nie mieściły się w żadnym możliwym bycie. Dlatego były piękne, dlatego świat jest piękny.
-Tak –mruknął, co uznałam za ciche ‘nie przeszkadzaj mi’, więc zamilkłam tonąc w bezkresie marzeń
~*~
Ok, ok, ok. Wiem, co chcecie powiedzieć, ale obiecuję, że w następnym rozdziale będzie mniej przynudzania (czyt. przemyśleń bohaterki). Początki są zawsze i trudne i nudne.
Rozdziały będę dodawać, co niedzielę.